Jak siadłam w piątek rano, tak skończyłam oglądać wieczorem. Nie kierowała mną żadna ciekawość, bo o tym w przypadku takich bohaterów nie może być mowy, ale raczej sentyment do specyficznego klimatu, który dominował w każdej z serii poświęconej osobno poszczególnym Defendersom. Przyznam, że się nie zawiodłam, bo to naprawdę porządna produkcja. Widać, że twórcy wyciągnęli wnioski z przeszłości, dzięki czemu ograniczyli się do ośmiu (a nie do trzynastu) odcinków, które nie męczą widza aż tak, choć nadal trudno stwierdzić, że akcja jest szybka, dynamiczna czy zaskakująca, ale i nie o to w tym chodzi. W serialach takich jak Daredevil, Jessica Jones, Iron Fist czy Luke Cage chodzi o pokazanie różnego rodzaju bohaterstwa, herosów, którzy czasem, jak panna Jones, wbrew sobie, zawsze muszą zrobić swoje, zachować się dobrze, uratować swoje miasto. To te ich wszystkie dość poważne dialogi o wewnętrznych konfliktach i systemach wiary, walkę nie tyle na pięści, co psychologiczną wewnętrzną z własnymi demonami, kochają lub nienawidzą (albo też kochają nienawidzić) widzowie i czytelnicy komiksów na całym świecie. Tego i wspomnianego klimatu, zdecydowanie nie zabrakło w The Defenders.
SkomentujTag: Finn Jones
Iron Fist
Opublikowano 26 kwietnia, 2017 przez Ola
Jestem wielką fanką serialowego Daredevila, tylko nieco mniejszą Jessiki Jones, a serii o Luke’u Cage’u nie dałam rady nawet obejrzeć, tak mnie zmęczyły pierwsze odcinki. Iron Fist w moim odczuciu nie jest ani tak zły jak Cage, ani tak dobry jak dwie pierwsze produkcje poświęcone Defendersom, ale nie znaczy to, że jest aż tak beznadziejnie, jak wszyscy piszą. To bardzo przyzwoicie zrobiony serial, z porządną fabułą i naprawdę dopracowaną sferą wizualną. Nie mogę jednak z czystym sumieniem napisać, że bardzo polecam, czy że rewelacja, bo skłamałabym okrutnie. Przyznam nawet, że dałam radę dobrnąć do końca tylko dlatego, że oglądałam Iron Fista do snu. Już przy pierwszym odcinku bowiem (oglądanym go po kawałku chyba przez tydzień) odkryłam, że perypetie młodego Daniela Randa działają na mnie uspokajająco i usypiająco. Cóż, dobre i to, ale chyba nie tego spodziewali się twórcy, kręcąc kolejny hicior o mrocznym, rozdartym wewnętrznie superbohaterze.
Komentarz