Zrobiło się na blogu ostatnio dość przygnębiająco i mroczno, więc postanowiłam poszukać czegoś na rozweselenie. Na odtrutkę od oldboyów i różnych otchłani mroku wybrałam oczywiście francuską komedię, o dość durnowatym polskim tytule Babcia Gandzia. Nie ma to jak niezobowiązujący rechot z nieoczekiwanych, niestereotypowych akcji francuskich aktorów. Jak można się domyślać rzecz jest o seniorach i narkotykach (sprawy, których zdecydowanie w życiu unikam, ale kino to co innego). Główna bohaterka Paulette to dla mnie postać przełomowa. Dzięki niej chyba przestanę wreszcie myśleć, że wszyscy Francuzi są piękni, bogaci i stylowi. Ta babcia jest wredną, biedną, rasistowską i skwaszoną zakałą społeczeństwa, dlatego też od pierwszych chwil poczułam do niej szczerą sympatię, jak do straconej w dzieciństwie siostry bliźniaczki.
Komentarz