Nie jestem jedną z tych osób, które przy każdej okazji zrzędzą, że film niepodobny do książki, ale tym razem chyba się nie powstrzymam. Naprawdę trzeba się było postarać, żeby zmarnować wielki potencjał kryjący się w powieści kryminalnej Toma Roba Smitha, ale Espinosie się to udało. Oczywiście i tak warto udać się do kina, choćby po to, by móc podziwiać kolejne aktorskie popisy Toma Hardy’ego, ale wielkiej sensacji filmowej się raczej nie spodziewajcie. Ja się spodziewałam i się zawiodłam. A mogło być tak pięknie… Tym, którzy nie życzą sobie spojlerów, odradzam dalsze czytanie.
KomentarzTag: Daniel Espinosa
Zanim zabierzecie się za oglądanie drugiej części Szybkiego cashu, warto odświeżyć sobie pierwszą część opowieści o ambitnym studencie ekonomii. Film ten miał zdumiewająco dobre recenzje, ale w czasach totalnego zalewu amerykańskiego gangsterskiego kiczu, wcale mnie to nie dziwi. Wszyscy podkreślali, że film jest taki oryginalny i autentyczny, surowy, brutalny i wyrazisty, że stał się jedną z ważnych pozycji na liście kultowych pozycji ,,męskiego” kina. Prawda jest jednak taka, że film ma swoje momenty, ale ogólnie i obiektywnie jest co najwyżej niezły. Za to zyskuje na wartości przy zderzeniu z amerykańskimi stereotypowymi kryminałami. Jest to ten sam przypadek co z literackimi skandynawskimi hiciorami. Podobają się, bo są inne.
Komentarz