To już szóste wydanie tej wyjątkowej książki, ale dla mnie to pierwsze z nią spotkanie. Nie dlatego, że depresja jest mi obca, bynajmniej, lecz dlatego, że nawet będąc w totalnym, wielomiesięcznym dołku i widując ten tytuł w księgarniach i bibliotekach, sądziłam, że jest to jeden z tych irytujących instruktaży samopomocy, który potrafi nas tylko zdołować jeszcze bardziej. Na pewno znacie ten typ książek, od których chcecie pomocy, a otrzymujecie tylko informacje o tych, którym się udało, którzy (nie wiedzieć jak) odnieśli sukces i żyją pełnią swych możliwości. Oczywiście te opisywane przypadki to jakaś lepsza rasa ludzi, którzy potrafią wziąć się w garść i przezwyciężyć zamęt w głowie. Po takiej lekturze człowiek czuje się jeszcze gorzej i ma ochotę jedynie wpełznąć pod dywan by zostać tam na zawsze. Na szczęście poradnik Sue Atkinson nie ma z tymi dołującymi publikacjami nic wspólnego. To książka napisana przez inteligentną i empatyczną osobę, która sama cierpiała na silną depresję i zna jej niszczący wpływ na życie z autopsji. Żadnego radosnego szczebiotania, żadnych przechwałek jaka to jest wspaniała, że jej się udało a nam nie, tylko praktyczne, bardzo konkretne porady. Jeśli jesteście właśnie na samym depresyjnym dnie, lub jeśli dopiero spadacie i wiecie, że najgorsze jeszcze przed wami, ten poradnik może was wesprzeć w walce i dać to, czego osoba z depresją potrzebie najbardziej, czyli poczucie, że jest się zrozumianym i niezostawionym w bolesnym odosobnieniu.
Skomentuj