Każda premiera nowego sezonu tego serialu dokumentalnego to dla mnie wielkie święto. Co roku czekam na tych kilka odcinków, które zabiorą mnie do zupełnie innego świata. Moja codzienność to oczywiście gotowanie i jedzenie, ale robiąc to mam na względzie głównie zdrowie, finanse i wygodę. Moja przaśność i prostota (te pyry, dynie, buraki i wegańskie wypieki) znikają jednak w zapomnieniu, gdy się wpatruję w cudowną rzeczywistość bohaterów Chef’s Table, gdzie żadne choroby powodowane złym odżywianiem się, czy też ograniczenia finansowe, zwyczajnie nie istnieją. Tutaj gotowanie jest wyrazem najbardziej wyrafinowanej kultury, wielkim widowiskiem działającym na wszystkie zmysły, a moje zdrowotne pichcenie to barbarzyństwo przy tych gastronomicznych szczytach cywilizacji. Normalnie jakby dziecku pokazać bajkę w telewizji i jestem pewna, że rzesze fanów oglądających ten serial się ze mną zgodzą. Niestety, w tym roku czekało nas spore rozczarowanie. Nie dość, że znowu dostaliśmy tylko cztery epizody, to są one chyba najsłabsze wśród wszystkich dotychczas pokazanych.
KomentarzTag: Chef’s Table
O netfliksowej serii Chef’s Table już pisałam, ale pierwszy odcinek nowego sezonu zasługuje na osobną uwagę. Jeśli, tak jak ja, uwielbiacie dokumenty o gotowaniu, ale razi was widok mięsa, a często nawet bardziej nachalne, wybujałe ego szefów kuchni, będące w centrum ich własnych zainteresowań, to na pewno pokochacie odcinek z Jeong Kwan. To nie jest rzecz o pokarmie dla ciała, a o pokarmie dla duszy. Zapewniam, że weganie mogą oglądać spokojnie. Ani razu nie skoczy wam tu ciśnienie na widok krwawej kuchennej jatki, no chyba że jakoś szczególnie współczujecie także warzywom i reszcie zieleniny :)
Skomentuj