Pomiń zawartość →

Tag: Charlotte Gainsbourg

3 serca

To jeden z tych filmów, po obejrzeniu których serdecznie żałujemy, że już nigdy nie odzyskamy straconych dwóch godzin. W tym czasie mogłam robić wszystko: spać, gapić się w ścianę, rozmawiać z psem, a każde z tych zajęć byłoby bardziej satysfakcjonujące niż obejrzenie 3 serc. Ten dramat jest dramatyczny zarówno dosłownie jak i w przenośni, dla artystów i dla widzów. Prawie tak samo żałuję aktorów, którzy zagrali w tej chaotycznej i nudnej opowieści o miłości, jak i samej siebie, że musiałam na to patrzeć. No, wyżaliłam się trochę, a teraz do rzeczy.

Skomentuj

Samba

Na szczęście, wbrew temu co sugeruje tytuł, nie jest to kolejny film o tańcu, a bardzo sympatyczna francuska komedia romantyczna, czyli to, co lubimy najbardziej. Jak na francuską produkcją komediową to jest raczej mniej śmiesznie, a bardziej wzruszająco i poważnie, choć i tak się zdarzało, że cała sala kinowa wybuchała śmiechem. Myślę, że każdy kto lubi tego rodzaju kino, dołączy Sambę do swojej kolekcji ulubionych pozycji, oglądanych za każdym razem gdy poczujemy się zdołowani i zasmuceni. Jest tak dobrze, dzięki nietypowemu połączeniu aktorów, których byśmy nigdy nie podejrzewali o to, że zagrają parę kochanków. Osobiście uważam obsadzenie w Sambie Charlotte Gainsbourg i Omara Sy, jednych z najjaśniejszych gwiazd francuskiego kina, za przejaw geniuszu. Z każdej ich wspólnej sceny emanuje ciepła, emocjonalna chemia, a widzowie mogę tylko wzdychać i się uśmiechać.

3 komentarze

Nimfomanka – Część II

Druga część Nimfomanki to kontynuacja rozmowy Joe z Seligmanem na temat jej erotycznej podróży przez życie. Dowiadujemy się między innymi jak dalej wyglądał związek z Jerome’m, skomplikowane macierzyństwo oraz fizyczne skutki uboczne intensywnej eksploatacji narządów płciowych. Jest barwnie, ekscytująco, a momentami nawet przerażająco. Przyznam szczerze, że aż takich wrażeń się nie spodziewałam. Siedzi sobie człowiek w kinie i ogląda najintymniejsze sceny w swoim życiu i to w ciemności z obcymi ludźmi siedzącymi obok w kinie. Ta intymność (zwierzeń i zbliżeń) te niesamowite pokłady szczerości, to coś bardziej wstrząsającego niż porno wyuzdanie, jakiego spodziewali się w większości widzowie. Z widokiem kopulujących ciał można sobie poradzić znacznie łatwiej niż ze świadomością co ich do tej kopulacji doprowadziło, oraz że pod tą jasną różową skórą jest bardzo cierpiąca istota. Druga część Nimfomanki to pod tym względem prawdziwe wyzwanie.

Skomentuj

Nimfomanka – Część I

Na Nimfomankę Larsa von Triera warto wybrać się choćby po to, by przypomnieć sobie jak wyglądają tłumy w kolejce do kinowej kasy oraz szczelnie zapełniona sala projekcyjna. Czegoś takiego już dawno nie widziałam. Kolejnym ewenementem jest też fakt, że wszyscy wychodzący z dwugodzinnego seansu mieli uśmiechy na twarzach, ku zaskoczeniu kolejnych czekających widzów, którzy chyba spodziewali się oburzenia i zgorszenia. Nimfomanka nie gorszy, za to w wielu momentach usłyszeć można szczery śmiech na sali (i nie mam na myśli rechotu z zażenowania czy szyderstwa). Owszem, jest sporo seksu, wiele (acz nieokazałych) piersi i zbliżeń na męskie genitalia, jednak ja zapamiętałam głównie subtelną poetycką aurę, ciepłą, zaciszną, senną atmosferę oraz mocne akcenty muzyczne. No i prawie tyle samo co o seksie dowiedzieć się można również o wędkarstwie, czego zupełnie się nie spodziewałam. Bardzo pozytywne zaskoczenie.

3 komentarze