Pomiń zawartość →

Tag: Carrie-Anne Moss

Daredevil – wrażenia po drugim sezonie (spoilery)

Pierwszy sezon wywołał u mnie wiele pozytywnych emocji. Z drugim nie jest już tak dobrze, ale to wciąż bardzo porządnie zrobiony serial, mocno trzymający się komiksowej konwencji, a jednocześnie nadający dobrze znanej opowieści nowego realizmu. Postaci są mniej nadprzyrodzone, złowieszcze czy demoniczne, a bardziej ludzkie, takie, z którymi (przy dużej dozie wyobraźni) można się nawet utożsamić. Niestety, to co było nowe, świeże i zachwycające w pierwszej odsłonie przygód Diabła Stróża z Hell’s Kitchen, w drugiej już nudzi i nuży. Nowe odcinki wymagają od widzów dużo wyrozumiałości dla niezdarnych romantycznych podchodów niewidomego herosa i ciągłego przymykania oczu na kompletny brak logiki w spiskach mrocznych sił, czających się na ludzkość w nowojorskim przedsionku piekła.

Skomentuj

Jessica Jones

Marvel dla dorosłych podoba mi się znacznie bardziej niż plastikowo-lajkrowa papka dla dzieciaków. Z niewiadomych przyczyn kolorowi superbohaterowie, zamiast cieszyć oko i przywoływać miłe skojarzenia z dzieciństwem, zwyczajnie budzą we mnie agresję. Co innego jeśli chodzi o Daredevila, Jessikę Jones i zapewne kolejne zapowiadane produkcje Marvela dla widzów mających więcej niż piętnaście lat. Jak wiecie, serialowego Daredevila uwielbiam, nie tylko (ale głównie) ze względu na świetną rolę Charliego Coxa, i naprawdę bardzo się cieszę, że w Jessice udało się stworzyć podobnie mroczną i tajemniczą atmosferę. Znów mamy do czynienia z potężnymi, lecz też ludzkimi herosami i znów zaglądamy pod podszewkę nowojorskiej rzeczywistości, gdzie roi się od przestępców, dewiantów i złych mocy.

2 komentarze

Kameralnie, niezwyczajnie, nudno

No cóż, powiem może tak: nie każdy aktor to Tom Hardy czy Ethan Hawke, a nie każda kameralna produkcja musi być zaraz Locke’em czy Przed wschodem słońca. Oczywiście dobrze jest trafić na wartościowy film z nieliczną obsadą, zrobiony często za niewielkie pieniądze (gaży aktorów nie licząc) i z ciekawym pomysłem zamiast efektów specjalnych. Wtedy można się zachwycić tak jak ja Rzezią Polańskiego. Jednak film ze szczuplutką obsadą to także często gotowy przepis na prawdziwy koszmarek. Gdy aktorzy działają nam na nerwy, dialogi są płytkie, akcja nielogiczna, a otoczenie szybko się nudzi, atmosfera robi się klaustrofobiczna i jak nigdy cieszymy się gdy pojawiają się napisy końcowe. Niestety właśnie tego doznałam ostatnio i to aż dwa razy. Ostrzegam, żebyście nie popełnili mojego błędu i nie wahali się wyjść z kina czy wyłączyć nagrania, gdy widzicie, że to do niczego nie prowadzi.

Skomentuj