Jestem tym filmem po prostu oczarowana. Od czasów Amelii żadna francuska komedia aż tak mi się nie podobała i sądząc po odgłosach z sali kinowej, inni widzowie podzielają mój entuzjazm. Z zapowiedzi wynikało, że będzie to coś w rodzaju biblijnej parodii, a dostajemy piękną, wręcz magiczną opowieść o miłości i tolerancji. No i co najważniejsze, śmiechu jest co niemiara. Humor tu raczej szalony, surrealistyczny i pomysłowy, ale zapewniam, że wszystko podane jest tak uroczo, iż z pewnością nikt nie poczuje się obrażony. Trzeba być chyba naprawdę pozbawionym poczucia humoru, ponurym i zgryźliwym katolikiem, by czuć się dotkniętym żartami z Pana Boga i jego całej nieboskiej rodziny, a przynajmniej tak mi się nieempatycznie wydaje.
KomentarzTag: Biblia
Opowieść ta jest dokładnie tym co obiecuje tytuł, ale nie w taki sposób, w jaki zwykle opisywane są losy wszelkich uczniów czarnoksiężników, uczennic botaników czy innych dzieci / służby / współpracowników prawdziwych lub mitycznych wielkich postaci. Nie jest to tylko drobiazgowy portret charakterologiczny Johanna Gutenberga z jego wszystkimi zaletami, przywarami i dziwactwami (choć tego tu nie brakuje). Tyle samo co wynalazcy druku, jest tu jego ucznia, Księgi nad którą wspólnie pracowali i żmudnego, morderczego niemal, rzemiosła.
SkomentujO żesz! Gdybym wiedziała, że to będzie tak śmieszne i dziwne to wcześniej bym obejrzała. Od lat jestem fanką kina sandałowego i chyba obejrzałam już wszystko co nakręcili o starożytności, ale takiego czegoś jeszcze nie widziałam. Film Scotta to pozbawiona głębi i psychologii postaci bajeczka, jakby cień tego, czym mógłby być, gdyby ktoś przyłożył się do castingu i napisał sensowne dialogi. Widać cała para poszła w efekty specjalne, tyle że bez napięcia i choć odrobiny dramaturgii znudzić nas mogą nawet najwspanialsze wyścigi rydwanów, najobrzydliwsza krwawa woda czy najbardziej spektakularne rozstąpienie się morza. Nic z tych rzeczy nie podziałało na moją wyobraźnię i muszę przyznać, że więcej głębi miała już animowana wersja Księcia Egiptu, w której są dla odmiany żywe postaci, z którymi można się zidentyfikować. Z całego filmu w pamięci na dłużej zostanie mi chyba tylko to, że biedny Ramzes, nie mogąc się doczekać nowego pałacu, powiedział, że w starym żyje jak jakiś beduin.
SkomentujStacja History rozpędziła się na dobre i równolegle z Wikingami, funduje nam także ogromne historyczne widowisko pod tytułem Biblia. Brzmi zapewne znajomo, ponieważ jest to serial dość wiernie wzorujący się na bestsellerze wszech czasów, będącym jednocześnie świętym tekstem dla wszystkich chrześcijan. Zapewne filmowcy związani z History doszli do słusznego wniosku, że znajomość Starego i Nowego Testamentu, w chrześcijańskim przecież społeczeństwie Zachodu, jest niewystarczająca (i słusznie) i postanowiła nieco nas poedukować w tym względzie (i bardzo dobrze, Wielkanoc się zbliża i fajnie będzie wczuć się w klimat). Zresztą kto nie chciałby oglądać serialu, którego pierwszy odcinek obejrzało aż 13 mln Amerykanów? Przecież oni maja taki dobry gust.
Skomentuj