Pomiń zawartość →

Papierowe miasta

Najwięksi fani twórczości Johna Greena, zachwyceni sukcesem Gwiazd naszych wina, Papierowymi miastami raczej nie będą uradowani. Wciąż widać próby stworzenia sympatycznego, magicznego, ciepluchnego i świeżego klimatu młodości, niestety jednak z dużo gorszym skutkiem. Film jest nudny, twarze większości aktorów zapomina się zaraz po wyjściu z kina, a jedyną osobą, której ta produkcja może się przysłużyć jest Cara Delevingne, czyli modelka, która i tak cieszy się taką sławą, że pewno jej wzrostu nawet nie zauważy.

Jak pięknie być młodym!

Narratorem płynącej na ekranie opowieści jest chłopak o imieniu Quentin (Nat Wolff), który właśnie kończy liceum i ma perfekcyjnie zaplanowaną dalszą ścieżkę edukacji oraz zawodowej kariery. Zajęty wkuwaniem do kolejnych egzaminów i rozmowami z dwoma kolegami kujonami, jest jednocześnie beznadziejnie zakochany w sąsiadce i przyjaciółce z dzieciństwa. Nazywająca się wprost epicko Margo Roth Spiegelman (Cara Delevingne) różni się od Quentina praktycznie wszystkim. Jest spontaniczna, urocza, bezpośrednia i odważna, a cała okolica żyje jej niesamowitymi przygodami składającymi się na coś, co można śmiało nazwać legendą Margo. Znacie lub znaliście na pewno takie dziewczyny: lekko pretensjonalne lolity z łobuzerskim błyskiem w oku i zewem przygody w sercu.

Cara Delevingne i Nat Wolff
Cara Delevingne i Nat Wolff

Przygoda rozkręca się na dobre, gdy po nocy pełnych psikusów, w których Margo towarzyszy dzielnie Quentin, nastoletnia muza znika i nikt nie wie gdzie się może podziewać. Na szczęście, niczym bohaterki starych dobrych powieści przygodowych, Margo zwykła zostawiać dla bliskich wskazówki. Quentin postanawia zabawić się w detektywa i rusza w pogoń za ,,miłością swojego życia”. Jego wielka podróż, w której towarzyszą mu dzielni przyjaciele, staje się jednocześnie symbolicznym pożegnaniem dzieciństwa. Są tu wszystkie niezbędne elementy amerykańskiej mitologii młodości, czasu w przekonaniu wielu obywateli USA najpiękniejszego, gdyż potem jest już tylko z górki i nie tak różowo. Są pierwsze miłości i pierwszy seks, grupy kujonów i mięśniaków, a nawet obowiązkowy kiczowaty bal na zakończenie szkoły. Szkoda tylko, że to wszystko jakieś takie nudne, letnie i bez charakteru.

Gdzie się podziała pierwsza część?

Prawdę mówiąc ożywiałam się podczas seansu Papierowych miast tylko w momentach, gdy na ekranie pojawiała się Cara. Przez resztę czasu byłam znudzona i zdezorientowana. Postać Margo zdaje się wyrastać poza ramy małej społeczności, w której dorastała, w umysłach młodych chłopców i dziewcząt urasta do rozmiarów legendarnej heroiny, tyle że widz nie bardzo może się zorientować dlaczego. Przez to, że jest ona obecna w tej fabule tylko połowicznie, ma się wrażenie, że najciekawsze już się wydarzyło, że Margo (mimo swego młodego wieku) przeżyła już to co w życiu najlepsze i najgorsze, a my tego nie zobaczyliśmy. Znajdujemy się w świecie ,,lata po”, w którym nie ma nic ciekawego poza banałami na temat dorastania, nie dość atrakcyjnie opakowanymi, by nas obejść w jakikolwiek sposób.

W ogóle mam wrażenie, że ten film byłby ciekawszy, gdyby albo Margo w ogóle nie pokazywano, pozwalając jej na bycie tylko abstraktem skupiającym młodzieńcze idee i fantazje, albo gdyby pozwolono jej być pełnoprawnym bohaterem pierwszoplanowym, obecnym na ekranie przez większość scen. Na tym drugim, w mojej osobistej opinii, film wiele by zyskał, gdyż Quentin, Radar (Justice Smith) i Ben (Austin Abrams) nie są szczególnie oryginalni czy zajmujący. Ben ma jeszcze chwile przebłysku dość uroczego nastoletniego humoru (koszulka, czy żarty o matce kolegi), ale i tak to za mało by mnie zainteresować. Towarzyszące im dziewoje też raczej na dłużej nie zagoszczą w mej pamięci.

Papierowe-miasta-2

Papierowe miasta jak na film przeznaczony raczej dla młodzieży, zadziwiająco niewinnie przedstawiają nastolatków, zupełnie tak jakby sam Green, jak i twórcy filmu, nigdy nie byli dorastającymi chłopcami. Te dzieciaki są inteligentne, urocze, wrażliwe i oczywiści żadne z nich nie używa brzydkich słów. Inną sprawą jest to, że nie wszyscy tu wyglądają na nastolatki. Główne chłopięce trio wygląda jak grupka chuderlawych uczniaków z podstawówki, ale po korytarzach ich liceum pałętają się także wyrośnięte typy, ewidentnie z trzydziestką na karku (to pewno przez hormony w kurczakach). No, ale taka już specyfika amerykańskiego kina.

W ogóle mam wrażenie, że ten film wcale nie powstał dla fanów książki, a dla zaspokojenia fascynacji kobiet na całym świecie, które ślepo uwielbiają Carę, oraz wszystko co się wiąże ze współczesną machiną produkcji ikon popkultury. Oczywiście ja sama także tej fascynacji trochę ulegam, bo jednak modelkę kojarzę i nawet wypracowałam w sobie zrozumienie dla jej fenomenu. Bez kontekstu i obiektywnie, to tylko chuda dziewczyna bez właściwości, której jedyną cechą wyróżniającą są ciemne brwi. Gdy jednak poczyta się trochę newsy internetowo-plotkarskie, poprzegląda magazyny o modzie, to nagle człowiek patrzy na super gwiazdę, niepokorną chłopczycę, słynną nie tylko ze swoich kultowych brwi, ale i ze skandalizującego trybu życia. Nagle Cara wydaje się najbardziej wyrazistą osobą na świecie, nadającą się idealnie do roli magicznej fantazji nastolatków. Tylko czemu w większości scen (a już zwłaszcza przy końcowych ujęciach) nie mogłam przestać się zastanawiać, czego reklamę właściwie oglądam? Reklamodawcy-pracodawcy modelki już muszą chciwie zacierać rączki i liczyć profity związane z filmowym umocnieniem jej wizerunku.

Cara Delevingne
Cara Delevingne

Opublikowano w Filmy

7 komentarzy

  1. Berni__88 Berni__88

    Ja uważam że film był świetny!! Obejrzałam na spokojnie w zaciszu domowym i mnie się bardziej podobał od „Gwiazd Naszych Wina”.

  2. Ja nie rozumiem całej mody na Carę, ale film, choć bardzo średni, faktycznie, ujmuje klimatem i końcowym przesłaniem będącym pochwałą przyjaźni. Cóż, jeśli młodzież ma już coś oglądać, to lepiej chyba, jeśli wyniesie takie wartości z kina. :) Będę do ciebie zaglądała, ciekawie piszesz. Ja dopiero zaczynam przygodę z filmowym blogowaniem.
    Pozdrawiam. :)

  3. O widzisz, nie jestem sama. A poza tym, nie rozumiem ani trochę fenomenu na tego typu książki/filmy. „Tego typu”, czyli niby młodzieżowe, ale strasznie puste i wcale nie dobrze zrobione. Powie mi ktoś skąd to się wzięło? Może to przez tych wątpliwie przystojnych aktorów?

    • ola ola

      Z pewnością nie przez wątpliwą urodę aktorów. W Papierowych miastach odtwórca głównej roli ma do nikogo nie podobną, smutną facjatę, a z jego kolegami nie jest lepiej. Filmy dla młodzieży są rzeczywiście ostatnio jakieś podejrzane. To bardziej fantazja dorosłych na temat tego, jakby chcieli, żeby nastolatkowie się wyrażali i zachowywali. Wszystko takie sztuczne i ugrzecznione.

  4. zuzia zuzia

    według mnie książka była świetna,najlepsza książka jaką czytałam a w filmie nie pokazali najważniejszych momentów. Pokazali natomiast jakieś mało ważne typu kolor bransoletki a nie pokazali najważniejszych wątków. Jestem bardzo zawiedziona tym filmem bo myślałam ,że będzie choć w połowie tak dobry jak książka

  5. ola ola

    To może jednak przeczytam książkę, choć film już wyparłam z pamięci. Ci chłopcy byli pozbawieni osobowości, a całość sklecono jak długi teledysk.

  6. Wielbicelkadobrychfilmów Wielbicelkadobrychfilmów

    ja z całego filmu zapamiętałam piosenkę, moim zdaniem bardzo wyrazistą, żywą, niosącą dużą dozę emocji: Lost it to trying. Po wyjściu z kina siedziała mi cały czas w głowie. Przyćmiła wszystko. Ale muszę przyznać, że Cara zagrała całkiem dobrze swoją rolę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *