Pomiń zawartość →

Pan Mercedes

Jako spóźniona na pierwszą falę ogromnej popularności twórczości Stephena Kinga, czerpię teraz ogromną przyjemność z poznawania fabuł jego powieści z innych niż literackie źródeł. Zamiast normalnie przeczytać Pana Mercedesa, mogę sobie teraz oglądać znakomity serial, a by móc porównać jego zgodność z oryginałem, słuchać audiobooka w samochodzie. Fantastyczna, choć nieco niepokojąca rozrywka! Zaczęłam oczywiście od serialu, żeby zobaczyć czy w ogóle warto zaprzyjaźniać się na tyle godzin z bohaterami, i pewno jak wielu widzów nie spodziewałam się czegoś takiego. No ale to w końcu King i już powinniśmy wszyscy wiedzieć, że będzie krwawo, dziwnie, momentami nudnawo, a w finale nie mamy raczej co liczyć na happy end.

Rzeź bezrobotnych i niewyczekiwana emerytura

Tuziny zdesperowanych obywateli zbierają się w nocy w kolejce do mających się rozpocząć o świcie targów pracy. Nie mają za bardzo wyjścia i jeśli to, czy zdobędą posadę, jest uzależnione od tego, czy są gotowi stać na mrozie o drugiej nad ranem i cisnąć się w kolejce, to zdobywają się na takie poświęcenie. Niestety, wielu z nich nie doczeka rana, gdyż wjedzie w nich drogi mercedes, za którego kierownicą siedzi morderca w masce klauna (coś w klimacie It). Konsekwencją tego wydarzenia jest oczywiście policyjne śledztwo, ale nie będzie to taki typowy pościg za szaleńcem, którego tożsamość poznamy w finale. Zarówno poczynania detektywa, jak i obiektu jego zainteresowania, są pokazywane nam równolegle, co przyznam, jest bardzo satysfakcjonujące dla widza.

Detektywem jest Bill Hodges (Brendan Gleeson), który po półrocznym nieudanym śledztwie, musi akurat odejść na emeryturę, zatem sprawa Mercedesa pozostaje nierozwiązana. Oczywiście Hodges, jak każdy rasowy tropiciel, słabo radzi sobie z bezczynnością i popada w coraz większą apatię. Choć metryka wskazuje na to, że jest już starszym panem, który powinien sobie odpocząć, ostry jak brzytwa umysł chce jeszcze być aktywny i ścigać przestępców. Ważne są tu też wyrzuty sumienia, bo jak by nie było, groźny morderca pozostaje cały czas na wolności. Na nieszczęście, nim nasz detektyw zdąży na dobre znudzić się emeryturą, Mercedes o sobie przypomina.

Psychopatycznym kierowcą jest młody pracownik serwisu komputerowego Brady Hartsfield (Harry Treadaway). W przerwach między czyszczeniem klawiatur a doradzaniem najlepszego modelu nowego laptopa, Brady zajmuje się konstruowaniem niebezpiecznych gadżetów, śledzeniem przyszłych ofiar i droczeniem się z osobami, które miały cokolwiek wspólnego z jego mercedesową zbrodnią. Szare życie w małym domku z matką alkoholiczką nudzi Brady’ego ogromnie, zatem postanawia podroczyć się nieco z Hodgesem, zamieniające jego życie w piekło.

W miarę jak emerytowany detektyw, który podejmuje śledztwo, jest coraz bliżej psychopaty, ten staje się coraz bardziej agresywny i niebezpieczny. Zdecydowanie nie jest to serial dla osób o słabych nerwach lub nielubiących widoku krwi. No i jeśli gorszą was sceny seksu matki z synem (co jest u Bradych częstą praktyką) lepiej nie zasiadajcie do oglądania.

Pięknie podana patologia

Pan Mercedes to coś nieoczywistego i oryginalnego, i to na wielu płaszczyznach. Mnie najbardziej podoba się to, że całość ma taką słoneczną, pozytywną aurę, w Ohio słonko świeci niemal codziennie na ładne domki i idealnie przystrzyżone trawniki, a jednak dzieją się tu rzeczy z piekła rodem. Przez ten kontrast wiele wątków było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Ciekawe są też praktycznie wszystkie postaci, będące antystereotypami tego, czego byśmy się spodziewali. Bill Hodges nie jest żadnym szarmanckim detektywem, rycerzem w lśniącej zbroi, tylko zrzędliwym, otyłym, zmęczonym i samotnym człowiekiem, na którego momentami ciężko patrzeć. Napastowany przez matkę morderca Brady to też na pierwszy rzut oka ktoś inny niż moglibyśmy podejrzewać. Choć w głowie lęgną mu się koszmary i ciągle myśli tylko o tym jak komuś upuścić krwi, potrafi się dostosować, wie jak stwarzać pozory, a do tego, dzięki wielkiej inteligencji, wyróżnia się w swojej pracy i jest lubiany przez klientów.

Za wielką zaletę powieści Kinga i ich ekranowych adaptacji uważam to, że przeciągają akcję narażając nas na eksploatację wszelkich pokładów cierpliwości jakie mamy. Dziwne, ale podobało mi się jak w pierwszych odcinkach w życiu Billa praktycznie nic się nie działo, a Brady tylko przesiadywał w piwnicy i knuł. Za to jak już się rozkręca, to trup pada co chwila i to bardzo widowiskowo, a do tego nikt nie może się czuć bezpieczny.

Zarówno emeryt, jak i komputerowy technik, mają w swoim życiu niebanalne relacje, które burzą stereotypy. Brady koleguje się z zadziorną lesbijką i romansuje z mamą alkoholiczką (bardzo ciekawa postać). Najlepszym przyjacielem Billa jest czarnoskóry nastolatek, który przy okazji pomaga mu ogarniać sprawy techniczne. No i jest też sąsiadka Ida, która wprost napastuje tego wielkiego ogra, co nadaje ich relacji nieco humoru. Jednym słowem zobaczycie w tym serialu rzeczy, których na co dzień nie pokazują w telewizji. Przytulasy syna z matką, seks seniorów i dziwne przyjaźnie – to właśnie się składa na fabułę Pana Mercedesa, a wszystko dodatkowo podlane sosem diagnozy współczesnego stanu amerykańskości (jak zwykle u Kinga).

Na koniec kilka uwag na temat szoków, jakich doznałam oglądając kolejne odcinki (bez spojlerów). Choć podoba mi się dobór aktorów (takich nieco dziwnych i charakterystycznych, jak ich postaci), to jednak często wzdrygam się gdy na nich patrzę. Nie mogę się na przykład przyzwyczaić do olbrzymich uszu Gleesona, któremu potężne małżowiny wcale nie przeszkadzają w sercowych podbojach. Szokuje mnie też twarz Mary-Louise Parker, nieruchoma na skutek poprawek i to do tego stopnia, że jej miny rażą dziwnością bardziej niż wyczyny Nicole Kidman. No ale największym szokiem estetycznym jest bardzo się wczuwający Harry Treadaway, którego wcześniej mogliśmy oglądać jako Frankensteina w Penny Dreadful. Ten to dosłownie wygrał twarz na loterii, oczywiście przy założeniu, że odpowiadają mu role ekscentryków, psychopatów czy ćpunów, do których się idealnie nadaje. Choć żaden z niego amant i patrzenie na niego nieco boli, to jednak świetny aktor. Jeśli będziecie mieli wątpliwości, doczekajcie do odcinka, w którym Brady tańczy w swojej piwnicy :)

Opublikowano w Seriale

3 komentarze

  1. Jak będę miał nieco więcej czasu to na pewno skuszę się, chociaż na jeden odcinek. Dzięki za polecenie!

  2. grzes grzes

    Początek był ciężki do zaskoczenia, później poszło z górki … Do 3 odcinka, miałem obawy, czy dalej to oglądać ;]

  3. Ola Ola

    Mnie też nie było łatwo się przyzwyczaić. Przez kilka odcinków nie zajarzyłam nawet, że czołówka jest czołówką :) Potem się wciągnęłam i poszło. Teraz słucham wersji audiobookowej i bardzo mi się podoba. Gdyby nie serial, pewnie bym się nie zdecydowała.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *