Pomiń zawartość →

Mad Max: Na drodze gniewu

Do samego końca filmu starałam się być dobrej myśli, jednak na koniec już mnie wszelkie złudzenia opuściły i wyraźnie zdałam sobie sprawę z tego, że twórcy tego filmu mają mnie za kompletną idiotkę. Naprawdę podejrzewam, że ich zdaniem jestem niedosłyszącym, niedowidzącym przestymulowanym tworem, który zainteresuje się historią tylko pod warunkiem, że będzie bardzo głośno, a obrazki na ekranie przesuwać się będą trzy razy szybciej niż w tradycyjnym filmie. Atak agorafobii i choroby lokomocyjnej w 3D, a do tego szok wywołany kompletnym brakiem jakiejś spójnej fabuły – oto moje wrażenia z wczorajszego seansu. Nie do wiary, ale to pierwszy film z Tomem Hardym, który mi się nie podobał.

Karawana mutantów na pustyni

Doskonale pamiętam jaką fascynację wzbudzały we mnie w dzieciństwie pierwsze Mad Maxy. Ta historia naprawdę coś ze sobą niosła, szokowała oryginalnością i rozmachem. Patrząc na dziwaczny występ Tiny Turner, dziką mimikę Mela Gibsona oraz na pamiętne piórka między pośladkami, zrozumiałam jak to jest chcieć by coś się odzobaczyło, choć był to wstrząs raczej wesoły i pozytywny. Szaleństwo postapokaliptycznego świata bardzo do mnie przemawiało. Niestety, wczorajszy seans chciałabym na serio odzobaczyć, ale przede wszystkim odusłyszeć.

Tom Hardy
Tom Hardy

Jak wspomniałam, nie ma to jakiejś spójnej fabuły, ale sytuacja w jaką jesteśmy wrzuceni wygląda tak: W świecie zniszczonym przez nuklearne wybuchy brakuje wody, ale nie brakuje istot ludzkich i im podobnych z licznymi wadami wrodzonymi i rakowymi zmianami. Tym szaleństwem rządzi kilku bandziorów, w tym największy, Wieczny Joe (Hugh Keays-Byrne), który włada poddanymi kontrolując jedyne dostępne źródło wody. Jego władzy przeciwstawia się niejaka Furiosa (imperatorka nie wiadomo czego) grana przez Charlize Theron, która nie dość że uprowadza mu cysternę z benzyną, to jeszcze porywa jego harem. Za Furiosą rusza pościg, w którym wbrew własnej woli, uczestniczy także słaby na umyśle były policjant Max (Tom Hardy) występujący chwilowo w roli uniwersalnego dawcy krwi, by następnie przemienić się w walecznego rycerza strzegącego bezpieczeństwa dam w opałach. No i jadą przez ten piach, a coraz liczniejsze oddziały Wiecznego Joego są tuż a nimi. Tak to wygląda przez dwie godziny. Ciągły pościg i strzelanie, zupełnie jakby George Miller doszedł do wniosku, że skoro Szybcy i wściekli zarobili dzięki maszynom i pościgom miliony, to on nakręci jeszcze więcej pościgów i zarobi miliardy. Tylko to tłumaczy moim zdaniem fakt, iż nowy Mad Max sprawia wrażenie jakby ktoś sfilmował chorą fantazję mechanika samochodowego z uszkodzonym mózgiem, ewentualnie mokry sen fana heavy-metalu.

Feministyczna głębia, manifest ekologów czy reklama ciężarówek?

Z wielkim rozbawieniem i niedowierzaniem czytam różne pokrętne interpretacje tego filmowego potworka. Widać dla co niektórych samo to, że Theron ma ogoloną głowę i nawet bez jednej ręki potrafi pokonać w walce Hardy’ego, wynika to, że Mad Max ma feministyczne przesłanie. A to, że niewinne gazele w bieli do obrony i tak potrzebują facetów to już nie szkodzi? Podobnie jest z przesłaniem niby ekologicznym, wynikającym z tego, że Miller ukazuje świat całkowicie zniszczony przez człowieka (czyli to co najpewniej nas czeka za kilkadziesiąt lat). Ale czy z tego cokolwiek wynika? Jak dla mnie zupełnie nic. Gdyby ktoś mi powiedział, że ten film to jedna długa reklama marki samochodowej czy nowych silników, też by pasowało. Zawsze tak jest gdy nie wiadomo o co chodzi, a tu naprawdę nie wiadomo, bo przecież są tacy ,,szaleni”. Widać czasem wystarczy by bohaterowie nic nie mówili, by uznać ich za głębokich, zagadkowych i złożonych. Jakoś na mnie to nie działa. Równie dobrze sama mogę wysnuć interpretację udowadniającą, że cały nowy Mad Max jest manifestem wegańskim. W końcu to jak pozyskuj się tu krew i mleko niczym nie różni się od tego, co robimy zwierzętom. No i jest jeszcze pustynia, a powszechnie wiadomo, że najwięcej ziemi wyjaławia się pod przemysłowy chów bydła. Mogłabym tak długo, ale już chyba rozumiecie o co mi chodzi.

Mad-Max-2

Hałas pustki nie przykryje

Niech sobie będzie najbardziej efektownie jak się da, ale jakaś historia powinna być rozpoznawana w tym chaosie, coś powinno się z tego gęstego sosu absurdu wyłaniać, a tu nic. A może zwyczajnie chodziło o to, żeby się pochwalić jak wysoko poszybował poziom efektów specjalnych w ostatnich latach. Jeśli tak to super, ale niech nie nazywają tego filmem, bo to bardziej widowisko muzyczno-cyrkowo-mechaniczne.

Jako fanka, najbardziej przeżyłam zawód związany z rolą Toma Hardy’ego. Ten znakomity aktor nie miał za bardzo nawet jak się wykazać, bo tu nie ma za wiele do zagrania. Dziwne, ale nie chodzi nawet o brudną metalową maskę na twarzy, bo to widzieliśmy już w Batmanie, a jednak nie było aż tak słabo i nijako. Po co w ogóle brać do filmu najzdolniejszego aktora, mającego prawdziwe szaleństwo w oczach (zapewne już ktoś pisze książkę o wszystkich psychopatycznych rolach Toma), ładować go do filmu z ,,mad” w tytule i robić z niego zwykłego, rozczulającego się nad sobą kapciucha? Szkoda wielka, zwłaszcza, że przecież młodego Mela Gibsona wcale nie tak trudno przebić. Charlize Theron też robi co może, ale milcząc i mając na sobie dziwaczny makijaż może niestety niewiele.

Nie wiem skąd te zachwyty, nie interesuje mnie już w sumie to za bardzo. Chciałabym tylko, żeby ze wszelkich forów filmowych jak najszybciej zniknął przymiotnik wysokooktanowy, który opisuje już praktycznie wszystko, niekoniecznie tylko zjawiska fizyczne związane z paliwem.

Opublikowano w Filmy

5 komentarzy

  1. Grzesiek Grzesiek

    Mam wrażenie że zbyt poważnie podeszłaś do tego filmu, i WIEM że pierwszy Mad Max wzbudził w Tobie fascynacje, bo we mnie też.
    Co do samej fascynacji, jak mogło być inaczej? W dobie kaset VHS, żenująco niskiej ilości kanałów TV (chyba 2), prawię wszystko co przyszło z tzw. zachodu budziło fascynacje, co by to za gó….no nie było.
    Moim zdaniem film świetnie nawiązuję do pierwowzoru, jestem skłonny powiedzieć ze nawet bardziej niż 2 poprzednie części, które zrobiono mocno na siłę, nawiązując do sukcesu z 1979r.
    Dla mnie ten seans był powrotem do dawnych lat, bawiłem się świetnie i naprawdę nie czułem się robiony w balona. Pewnie z jednego powodu: bo oglądając pierwowzór miałem lat naście, a teraz mam więcej, i czy z tego powodu, że moje postrzeganie świata jest dojrzałe, mam ocenić ten film jako gniot??
    Chyba żartujesz… proponuje na niego spojrzeć oczami nastolatki, zachwyconej częścią pierwszą, a nie dorosłej osoby, oczekującej ze nagle stanie się coś nieprawdopodobnego i TEN film stanie się arcydziełem. Przecież części pierwsza nim nie była, to był zwykły film akcji, patrząc oczami osoby dojrzałej!

  2. Anka Anka

    Chciałabym Cię wrzucić na takie dwie godzinki do takiego postapokaliptycznego świata , abyś potrafiła przeżyć właśnie taki pościg jak bohaterowie. Po prostu nie czułaś tej akcji, emocji Maxa, Furiosy i innych. Kurczę, skoro to taki przeładowany film, głupi i brzydki, to dlaczego krytycy na np. rotten tomatoes ocenili go tak dobrze, yy bardzo dobrze? Ech, to wszakże Twoja opinia, która już się nie zmieni. Pozdrawiam:-)

  3. Autorka ma racje Autorka ma racje

    Te 2 posty wyzej – Ani i Grzesia , brzmią jak by pisane na zamółwienie – Wam nie przeszkadza wydanie 2 dych na zobaczenie video-klipu POZBAWIONEGO FABUŁY – wam wystarczyło to że od poczatku do samego końca są mega wybuchy w ilości bliona do kwadratu.

    Co w sumie tam tak wybuchało ? trotyl każdy miał pod kamizelką ? pili nitrogiceryne ? bak samochodu to nie fabryka sztucznych ogni. A przecież ten video klip aspiruje do miana Mad Maxa. Koleś co ten klip kręcił niech zmieni nazwę tego klipu na Szybcy i wściekli część 14

    • Anka Anka

      Ten film ma mnóstwo nominacji oscarowych, więcej nie trzeba już mówić

  4. Kasia i Sebek Kasia i Sebek

    Zgadzamy sie z autorka w 100%…3h po projekcji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *