Pomiń zawartość →

Kryptonim U.N.C.L.E.

Wreszcie trafiłam na coś sympatycznego, z wartką akcją i barwnymi postaciami. Kryptonim U.N.C.L.E. to naprawdę udana i bardzo stylowa przeróbka serialu z lat 60-tych, która jest świetną przeciwwagą dla zacnego, ale jakże poważnego i patetycznego kina szpiegowskiego reprezentowanego przez serię z Bondem. Tutaj jest lekko, zabawnie, dostajemy pastisz na całego i bawimy się świetnie. Ten film nie ma większych ambicji, w jego bezpretensjonalnym uroku jest coś bardzo ujmującego, choć przyznam, że momentami nieco niepokoił mnie poziom prezentowanego humoru. Głębia nazistowskich zbrodni, eksperymenty medyczne w obozach koncentracyjnych czy konstrukcja bomby atomowej jakoś nijak się mają do gładkiej i lśniącej powierzchni fabuły. Ale wiecie, czepiam się, bo tak naprawdę nie mam poczucia humoru:)

Zjednoczone siły antyatomowe

Zaczynamy (znowu!) w Berlinie, przedzielonym po wojnie niesławnym murem. Agent CIA Napoleon Solo (Henry Cavill) nawiązuje kontakt z dziewczyną pracującą w warsztacie samochodowym. Urocza Gaby Teller (Alicia Vikander) jest córką wybitnego naukowca, który podczas wojny pracował dla nazistów. Teraz Teller przebywa za granicą i konstruuje bombę atomową dla tajemniczej organizacji, a Gaby ma pomóc go odnaleźć (przez wujka oczywiście, koligacje rodzinne są tu dość pogmatwane). W sprawę miesza się także KGB i brytyjski wywiad, bo wiadomo, że to mocarstwo, które zdobędzie przepis na bombę atomową, będzie rządzić światem. Zamiast ze sobą walczyć, agenci CIA i KGB łączą siły i nim się nasz Napoleon zorientuje, już ma przydzielonego partnera w postaci średnio sympatycznego Ilji Kurjakina (Armie Hammer). Panowie zgarniają Gaby i we trójkę, wyposażeni we wszelki możliwy sprzęt szpiegowski, jakim w tamtych czasach dysponowały USA i ZSRR, ruszają na włoską riwierę, gdyż tam ukrywają się atomowi naziści. Pod super tajną przykrywką, która co chwila rozchodzi się w szwach, nasi zupełnie niezgrani i agresywni głównie wobec siebie agenci, rozpoczynają wspólną akcję. Będzie dużo wybuchów, pięknych kobiet, przejawów szorstkiej męskiej przyjaźni i pojedynków na gadżety, w których radziecka technologia okaże się zdumiewająco zaawansowana i praktyczna.

Jak Holmes i Watson

Choć ten film ma wiele zalet, takich jak skrupulatnie oddany klimat lat 60-tych, dynamiczna akcja, ciekawe prowadzenie fabuły i bardzo sprawny montaż, to jednak w moim odczuciu jego największą zaletą są dwaj główni bohaterowie, między którymi wytworzyła się specyficzna aura niczym między Sherlockiem Holmesem a doktorem Watsonem w filmach im poświęconych, które także wyreżyserował Guy Ritchie. Absurdalnie przystojny Henry Cavill w roli wprawnego oszusta i uwodziciela, oraz zimny jak lód i nieokrzesany syberyjski niedźwiedź o uroku młodego Władymira Putina (zdjęcia w tle napisów końcowych!), czyli Armie Hammer, są tak czarująco dobrani, byśmy przez cały film się zastanawiali jakim cudem żaden z nich nie zagrał jeszcze Jamesa Bonda. Najciekawsze jest to, że ich postaci poświęcają sobie nawzajem znacznie więcej uwagi niż wrogom, z którymi rzekomo walczą czy pięknej Gaby, którą Ilja uwodzi, ale tak jakby chciał a nie mógł. Miedzy nimi mogłoby być więcej chemii chyba tylko w przypadku, gdyby wylądowali razem w łóżku, ale na szczęście granica dobrego smaku (może poza sceną tortur) nie zostaje przekroczona w tym filmie. To zadziwiające zresztą, gdy okazuje się, że nawet bez epatowania przemocą czy golizną można stworzyć ciekawy film szpiegowski. Co z tego, że z przymrużeniem okaz? Moim zdaniem równowaga między akcją a dowcipem została zachowana, i to i to dawkuje się w idealnych proporcjach i z wielką precyzją.

Kryptonim-UNCLE-1

Prawdopodobnie jestem ostatnią osobą w tym kraju, która filmu do wczoraj jeszcze nie widziała, ale jeśli jesteście jeszcze przed Kryptonimem W.U.J.E.K., to oglądając zwróćcie uwagę szczególnie na dwie sceny. Pierwsza to wybieranie przez panów dodatków w damskim butiku. Okazuje się, że nawet pan o twarzy i temperamencie rosyjskiego dyktatora oraz jego kumpel, super człowiek ze stali, mają do siebie tyle dystansu, że nie wahają się przed ujawnieniem bardzo dobrego gustu modowego (którego niejedna kobieta mogłaby pozazdrościć). Naprawdę się przy tym ubawiłam. Ileż wdzięku i klasy mają ci aktorzy! Choć z drugiej strony, każdy postawny mężczyzna w takim garniturze i z taką dawką brylantyny we włosach, a do tego mówiący z akcentem, wypadłby na ekranie równie korzystnie.

Druga fantastyczna scena to ucieczka z laboratorium atomowego. Nonszalancja Napoleona Solo, ironiczna i świetnie dobrana muzyka w samochodzie, a do tego smakowita kanapka. Zapewniam, że to mieszanka śmiechowo-wybuchowa.

Kryptonim U.N.C.L.E. To dobra rozrywka, trochę w klimacie pastiszowego Kingsmana, tyle że na drugą część tego filmu będę naprawdę czekać z radością i niecierpliwością, a kolejnego Kingsmana, jeśli powstanie, zapewne ominę. Mam tylko nadzieję, że to, co zobaczyliśmy podczas napisów końcowych, to była zapowiedź, a nie tylko element dekoracyjny.

Opublikowano w Filmy

2 komentarze

  1. Ostatnio zastanawiałam się nad tym filmem, zachęciłaś mnie!
    Trafia na listę na ten weekend :)

    • ola ola

      To się cieszę, że zachęciłam:) Naprawdę jest sympatyczny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *