Pomiń zawartość →

Fargo

Hipnotyczny urok filmu bardzo mi odpowiadał, a serial wciąga już zupełnie. Uważam, że to fantastycznie, że ktoś postanowił nawiązać do tematu filmu braci Coen z 1996 roku i twórczo rozwinąć poszczególne wątki. Film taki jak Fargo z pewnością na to zasługuje. Zresztą sprawdziło się znakomicie w przypadku Hannibala, więc czemu rozciągnięcie na serial miałoby się w tym przypadku nie powieść? Jedynym zarzutem jaki można mieć do wersji serialowej jest to, że z założenia wszystko jest tu bardziej czyste i estetyczne niż w filmie. Pierwsze Fargo miało taki miły zapyziały klimat, a jego bohaterowie, nie dość że boleśnie głupi, byli przy tym niezwykle szpetni. Takiej kolekcji krzywych zębów, desperacko domagających się wizyty u ortodonty, na próżno szukać w serialu. Za to nowa produkcja daje nam znaczne większą ilość naprawdę dziwacznych fabularnych zakrętasów. To jest chore, głupkowate, zakręcone i nielogiczne, ale w tym wszystkim naprawdę bliskie realnego życia i jego nieprzewidywalności.

Główną aktorską atrakcją filmu Coenów był brzydki jak noc William H. Macy w roli Jerry’ego. Partnerowali mu równie pasjonujący estetycznie Steve Buscemi w roli zbira-porywacza i Frances McDermond jako policjantka, mająca odrobinę więcej oleju w głowie od całej reszty. Patrząc na tych głupich i naiwnych nieszczęśników ze Środkowego Zachodu USA nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że to trochę jak w realnym życiu: otaczają nas sami idioci, a to, że komuś czasem się coś uda to zupełny przypadek (podobnie jak to, że większość z tych ludzi nie pozabijała się przez przypadek już we wczesnym dzieciństwie). Wersja serialowa jest na pozór nieco sympatyczniejsza. Twarzą całej produkcji jest wcielający się w głównego bohatera Lestera Nyygarda Martin Freeman (czyli Watson z Sherlocka). Lester jest miłym, dobrym, potulnym człowieczkiem, któremu wszyscy włażą na głową. Spotkanie z niejakim Lornem Malvo (Billy Bob Thorton) i niemal przypadkowe zlecenia zabójstwa, odmieniają jednak nie tylko życie pasywnego poczciwca, ale i całego miasta głupców, które ów mężczyzna zamieszkuje. Nagle bardzo spokojna, wyciszona śniegiem, senna okolica zaczyna obfitować w dziwaczne serie zdarzeń i tajemnicze zgony, a zacni stróże prawa mają roboty po kokardki.

Wydawało mi się, że już bardziej nie można, a jednak serial jeszcze okrutniej pokazuje największe nieszczęście, jakie może dotknąć ludzi, czyli głupotę. Każdy kolejny, jeszcze dziwniejszy od poprzedniego, odcinek Fargo jest niczym jakaś przypowieść o ślepcach nie mogących znaleźć wyjścia z labiryntu zdarzeń, ponieważ zbyt niski iloraz inteligencji im na to nie pozwala. No samo życie! Totalnie zachwyciła mnie na przykład cała rodzina Hessów (mam nadzieję, że grający ją aktorzy dostaną jakąś ważną filmową nagrodę). Tak tępych rodziców i jeszcze durniejszych dzieci to doprawdy ze świecą szukać (choć jakby się dokładnie przypatrzeć, na przykład w sklepie, nieskażonym myślami czołom gimnazjalistów i ich równie bystrym rodzicom, to można by nakręcić całkiem ciekawy polski Fargo-dokument). A policjanci jacy są ciekawi! A te ich akcje jakby skądś już znane…

Koniecznie muszę zaznaczyć, że jeśli chodzi o ten serial to nie obchodzi mnie zupełnie jakakolwiek logika, bo zwyczajnie nie ma tu zastosowania. No i czy jest jeszcze choć jeden widz, który by uwierzył, że pokazywane zdarzenia naprawdę miały miejsce? Oj wspaniale by było, gdyby jednak miały.

Są jeszcze dwie kwestie, które sprawiły, że od niedawna jestem fanką serialu Fargo. Pierwsza kwestia to kreacja Billy’ego Boba Thortona, który wciela się tu w główny czarny charakter. Ten facet jest wspaniale nieprzewidywalny (a jaką ma grzywunię!). Thorton wygrał tą rolę na loterii losu, niczym Johnny Lee Miller rolę Sherlocka. Bardzo się cieszę, że byli mężowie Angeliny Jolie tak dobrze sobie radzą. Druga, bardzo fascynująca dla mnie sprawa, to swoiste katharsis, jakie można osiągnąć patrząc na ten sen wariata zatopionego w śniegu. Dawno nie widziałam tak wielu tak dosadnych scen przemocy. Może to i dziwne, ale doskonale rozumiem skąd bierze się wściekłość tych postaci. Myślę też, że każdy kto widział jak Lester zręcznie używa młotka, bardzo mu w duszy kibicował. Czasem przemoc fizyczna jednak jest rozwiązaniem wszystkich problemów, przynajmniej na ekranie.

Opublikowano w Seriale

3 komentarze

  1. grz3si3k grz3si3k

    Ten serial to perełka tego roku, mnie położył na kolana . Ze względu na przywiązanie do wersji filmowej, bardzo bałem się tej produkcji, czy udźwignie, czy nie będzie to szmira jak Constantin — dziś-obejrzę raz jeszcze !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *