Pomiń zawartość →

Don Jon

Trochę głupio coś takiego pisać, gdy się człowiek zabiera za recenzję, ale naprawdę nie jestem w stanie się zdecydować czy Don Jon bardzo mi się podobał, czy bardzo nie podobał. Zły to film czy też dobry? Zacznę może od tego, że nie jest on absolutnie tym, co sugeruje zapowiedź. Nie mamy do czynienia z romantyczną komedią o tym jak to prawdziwy mężczyzna (w tym przypadku uzależniony od internetowego porno) zmienia się na lepsze pod wpływem prawdziwej kobiety (uzależnionej właśnie od hollywoodzkich komedii romantycznych). Jest to raczej historia o tym jak takie stereotypowe postaci, typowe pustaki zajmujące się głównie swoim wyglądem, nie są w stanie zbudować prawdziwej relacji, ponieważ są zwyczajnie puści więc nie mają na czym budować. Mogłam się domyśleć, że jak będzie o szalonym onaniście to zrobi się depresyjnie.

Czekałam na pojawienie się Don Jona w kinach z wielką niecierpliwością, ponieważ należę do fanek Josepha Gordona-Levitta i to od czasów gdy był jeszcze rozkosznym berbeciem z kitką, grającym w rewelacyjnym serialu Trzecia planeta od Słońca (kto nie widział, niech żałuje). Niestety jednak ten słodki chłopiec odszedł w niepamięć i zastąpiła go karykaturalnie męska wersją aktora, który nie tylko gra w Donie Jonie główną rolę, ale jest także reżyserem i autorem scenariusza do tego filmu. Nie będę kłamać i uczciwie przyznam, że widać że to jego pierwszy raz. Postaci są zarysowane jakby nieco powierzchownie, a dialogi są raczej krótkie i niewiele znaczące. Trudno, nie przeszkadza mi. A o co w ogóle chodzi?

Don Jon to opowieść o młodym mężczyźnie, który monologując zza kadru opowiada nam o rzeczach, które są dla niego najważniejsze w życiu. Na liście jego priorytetów, oprócz rodziny, dziewczyn, siłowni i porządku w mieszkaniu, pojawia się wspomniana już pornografia. Don Jon (odpowiednik Don Juana uwodzącego kobiety dla sportu) jest wręcz koneserem pokazywanych w internecie zbliżeń stosunków płciowych, ze szczególnym uwzględnieniem kobiecych pośladków i silikonowych piersi (z tego też względu nie jest to dobry film do oglądania z rodzicami lub młodszym rodzeństwem). Nie jest to jednak największy czy jedyny szok estetyczny w tym filmie. Najgorsze przychodzi wraz ze Scarlett Johanson, która gra Barbarę Sugarman, czyli niedościgły ideał kobiecej urody według Jona. Basia jest ładna, ale głupia jak but. W dodatku to wulgarne dziecko traktuje swojego chłopaka dość przedmiotowo, zabraniając mu przy tym oglądania porno. Sama żyje w świecie iluzji wyczarowanym przez hollywoodzką fabrykę snów, do której próbuje wciągnąć Jona. Katastrofa jest nieunikniona.

Patrząc na tę męsko-damską przepychankę, ciągle myślałam o nieszczęsnej Emmie Bovary (tej od Flauberta, jakby ktoś nie wiedział). Ta kultowa postać tkwiła w świecie własnych imaginacji i próbowała dostosować prawdziwe życie do ideałów o jakich czytała w młodości w sentymentalnych powieściach. Także zarówno Jon, jak i Barbara, nie mają w życiu szans na prawdziwe szczęście, ponieważ uparcie dążą do jednostronnych relacji zbudowanych to na romantycznym, to na pornograficznym kłamstwie.

Bardzo podobało mi się tu wprowadzenie trzeciej, starszej postaci, czyli kobiety granej przez Julianne Moore (zabójczo pięknej nawet bez makijażu), która otwiera tu zupełnie inny wymiar relacji międzyludzkich. Przy niej wulgarna, powierzchowna, wiecznie żująca gumę i przypominająca rosyjską prostytutkę Scarlett, jest niczym karaluch przy leśnej nimfie. Niestety, to blond gwiazdka obrzydziła mi do reszty Don Jona, którego na pewno nie obejrzę już drugi raz.

Don Jon jest też o tym, jak bardzo możemy być nieszczęśliwi i puści w środku, nawet jeśli jesteśmy spełnieniem medialnego ideału o perfekcyjnym wizerunku. Karykaturalnie napakowany Jon i jego biuściasta Basia są jakby żywcem wyjęci z Warsaw Shore (lub z typowego polskiego uniwerku) i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że większość widzów nie dostrzeże nawet ich tragicznego położenia, ponieważ dostrzeże w nich jedynie samych siebie.

 

Opublikowano w Filmy

Komentarz

  1. OglądałemToPrzedChwilą OglądałemToPrzedChwilą

    „większość widzów nie dostrzeże nawet ich tragicznego położenia, ponieważ dostrzeże w nich jedynie samych siebie.”

    haha xD

    Mnie osobiście zachwyciła Barbara – i szczerze było mi jej żal. I jak dla mnie to ta historia się kończy smutno.
    Gra aktorska Scarlett Johanson rewelacyjna – aktorka kolejny raz udowodniła, że umie się doskonale wcielić w dowolną postać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *