Pomiń zawartość →

Dokumenty o balecie, czyli motywacja tak skuteczna, że aż niebezpieczna

By nieco urozmaicić tematykę moich blogowych wpisów, postanowiłam wprowadzić nowy cykl tekstów, które traktować będą o tym, co obchodzi mnie w życiu szczególnie, czyli o motywacji. Mam nadzieję, że będą one pomocne szczególnie innym blogerom, którzy, tak jak ja, mogą się czuć często osamotnieni, sfrustrowani czy pozbawieni celu. Brak wyraźnie określonej struktury pracy, szefa i kolegów siedzących biurko obok, a także brak tej najważniejszej z zewnętrznych motywacji, czyli pensji, może sprawić, że czasem podążanie za swoim marzeniem i realizowanie swojej pasji to za mało, by wytrwać w tym na dłużej. To się oczywiście odnosi też do wielu innych zawodów i pasji, ale ja napiszę o swoim poletku, bo tylko moje starania by być lepszą dzisiaj od siebie samej wczoraj znam i wystarczająco rozumiem.

Ballet 422 (2014) i First Position (2012)

Wszystko zaczęło się od przeczytania książki Wytańczyć marzenia, w której pochodząca z Sierra Leona baletnica, Michaela DePrince opowiada o swojej drodze do międzynarodowej sławy. To historia tak wyjątkowa, że niemal bajkowa, bo to, że biedna dziewczynka z ogarniętego wojną afrykańskiego kraju, w dodatku cierpiąca na bielactwo i mająca, jak na tancerkę, dość nietypową budowę, stanie się symbolem i inspiracją dla dziewczyn na całym świecie, graniczy wręcz z niemożliwym. Jeśli ktoś jest ciekawy książki, zachęcam do lektury wpisu na jej temat. Zaraz po przeczytaniu biografii DePrince, obejrzałam fascynujący dokument pt. First Position, w którym ona i inne dzieci i nastolatki z całych Stanów Zjednoczonych, stają w konkursie, będącym przepustką do zostania prawdziwym tancerzem lub tancerką baletową. Jest to w sumie zbiór kilku portretów bardzo młodych ludzi (w niektórych przypadkach wręcz małych szkrabów), którzy są w stanie zawstydzić wszystkich, dorosłych nawet leniuchów i sprawić, że nasze osobiste dylematy pt. czy mi się chce, czy nie chce napisać dziś cokolwiek, stają się po prostu śmieszne. Te dzieciaki mają w sobie tyle niezłomnego ducha, taką motywację i siłę, że oglądając je, wręcz czułam, jak to wszystko na mnie promienieje z ekranu. Jeśli mali chłopcy i dziewczynki są w stanie, praktycznie od przedszkola, spędzać godziny na wyczerpujących i bolesnych treningach, nie mając żadnej pewności, że trud się opłaci i tylko z czystej pasji do tańca, to od razu można sobie pomyśleć, ile my sami możemy osiągnąć, nawet przy zaledwie jednej dziesiątej tych starań. Na mnie bardzo to działa, do tego stopnia, że na samą myśl o tych młodych baletmistrzach i balerinkach chce mi się popracować dłużej, wytężyć umysł mocniej i cieszyć się z wygranej z samą sobą i z własnym lenistwem.

First Position pokazuje też nieco mniej artystyczną stronę baletowych konkursów, szkół czy przedstawień, a mianowicie taką, że dla wielu tancerzy jest to jedyna droga do wydostania się z biedy i pomocy całej swojej rodzinie. Tak jest w przypadku chłopaka z Kolumbii, na którego liczą wszyscy bliscy. W ogóle presja, wywierana na tych artystów, jest niesamowita, bo to przecież nie tylko ich ogromny fizyczny i psychiczny wysiłek, ale i zespołowa praca całych rodzin, rodziców płacących ogromne pieniądze za treningi, buty i kostiumy, matek i ojców odejmujących sobie od ust czy wycinających dziesiątki godzin z kalendarza, by wozić dzieci na ćwiczenia i konkursy. Niektórzy dobrze to znoszą, inni niekoniecznie, ale w obu przypadkach nikomu nie można zarzucić, że brakuje mu motywacji.

Druga pozycja to skromny dokument Ballet 422 (2014), w którym przez dwa miesiące towarzyszymy twórcy zupełnie nowego przedstawienia baletowego. Justin Peck jest nie tylko tancerzem występującym w New York City Ballet, ale także początkującym choreografem, który otrzymał niepowtarzalną szansę wystawienia swego dzieła na jednej z najbardziej elitarnych scen na świecie. Żeby była jasność to może wyjaśnię, że sam balet, w sensie artystycznej kreacji, nie obchodzi mnie szczególnie i (poza jednym wyjątkiem) wszyscy tancerze w ostatecznym rozrachunku wyglądają dla mnie tak samo, wykonując swoje zawijasy i podskoki na scenie, ale za to bardzo interesuje mnie pasja i ciężka praca (stan przepływu), a tego jest tu niesamowita ilość. Mamy niepowtarzalną możliwość zobaczenia, jak powstaje takie przedsięwzięcie od podstaw. Obserwujemy narodziny choreografii, próby z tancerzami, przygotowanie strojów i próby oświetleniowe. Największe wrażenie robią oczywiście zalewający się litrami potu tancerze, którzy każdy ruch pleców, nóg, ramion, a nawet koniuszków paluszków muszą doprowadzić do perfekcji, ćwicząc po kilka lub nawet kilkanaście godzin dziennie. Podoba mi się to, że to co ich napędza, jest naprawdę zaraźliwe i nie mówię o tym, że od razu poczujecie chęć wskoczenia w trykoty i wymachiwania nogami, ale z pewnością poczujecie potrzebę odnalezienia i zatopienia się w swojej pasji, by tak jak ci artyści, poczuć błogi stan przepływu.

Tancerz (2016)

Bohater tego dokumentu, Sergei Polunin, to osoba, która samokontrolę, motywację i artyzm wprowadza na zupełnie inny poziom, sprawiając, że jesteśmy w stanie uwierzyć, że coś takiego jak perfekcja istnieje i nie jest czymś, do czego tylko się dąży. Polunin osiągnął wszystko, po czym to rzucił, zaczął od nowa i znowu znalazł się na szczycie, ale jakim kosztem się to wszystko odbyło, to już zupełnie inna sprawa.

Film jest opowieścią o dorastaniu chłopaka z małego ukraińskiego miasta do tego, by stać się artystą totalnym, z którym nikt nie może się równać. Współczesnej narracji towarzyszą liczne retrospekcje, zdjęcia i filmy z dzieciństwa, okraszone wypowiedziami Polunina, jego rodziny i przyjaciół, którzy razem opowiadają zupełnie nieprawdopodobne rzeczy. Mały Sergiej od narodzin był nieprzeciętnie gibki i elastyczny, bardzo wcześnie zaczął ćwiczyć gimnastykę, po czym przeszedł do baletu. Gdy okazało się, że szkrab ma wielki talent, cała rodzina postanowiła go wesprzeć w jego realizacji. By chłopiec mógł uczęszczać do najlepszej szkoły baletowej w Kijowie, na co rodzina nie miała pieniędzy, Poluninowie musieli się rozstać i rozproszyć. Mama pojechała z malcem do Kijowa, a babcia i ojciec za granicę, zarabiać na szkołę. Był to początek wielkiej kariery i koniec kochającej się rodziny. Sergei doskonale radził sobie w Kijowie, tak dobrze, że dostał się potem bez trudu do londyńskiej szkoły The Royal Ballet, gdzie olśnił nauczycieli. Efektem jego nauki było zostanie najmłodszym w historii pierwszym solistą tego prestiżowego baletu.

Szokiem dla całego świata artystycznego była rezygnacja z tego stanowiska, czyli poprzedzony wieloma narkotykowymi i alkoholowymi ekscesami bunt tancerza, nazywanego Jamesem Deanem sceny baletowej. W filmie Polunin opowiada, jaki wpływ miała na niego ciągła presja rodziny, ogromna odpowiedzialność, która na nim ciążyła, a w końcu rozwód rodziców. Ten film jest o demonach Polunina i o tym, jak niebezpieczne może być życie kogoś, kto dosłownie zaprzedał życie i duszę swej pasji.

Choć jestem zupełnie nieartystycznym typem, nie reagującym zazwyczaj na to, co się dzieje na scenie, na której hasają panie i panowie w obcisłych rajtuzkach, to jednak, gdy zobaczyłam tu fragmenty występów Polunina, dosłownie szczęka mi opadła i miałam ochotę śmiać się i płakać jednocześnie. Nigdy nie przypuszczałam, że tak się wzruszę czymś takim, ale też nie miałam pojęcia, że człowiek może skakać tak wysoko, podnosić kogoś z taką lekkością czy wyginać się z takim wdziękiem jak ten młody człowiek. To ciało ludzkie w ogóle potrafi takie rzeczy?!

Zapewne wielu z was widziało teledysk do Take Me to Church, w którym występuje Polunin. Tak, to ten filmik, który ma skromne 20 milionów wyświetleń na YT, a tancerz wyczynia w nim takie rzeczy, że nawet ktoś, kto nie widział wcześniej żadnego baletu, będzie pod wrażeniem. To jest prawdziwa sztuka. Dla mnie osobiście, pomimo całego wzruszenia tym, co się dzieje na scenie (ach! zobaczyć takiego Spartakusa na żywo) najcenniejsze jest w Tancerzu to, co mogę zabrać z filmu dla siebie i zastosować w codziennym życiu, a mianowicie nie tylko piękna sztuka, ale i piękne, intensywne życie. Dzięki bardzo zdeterminowanej matce, a potem już własnym chęciom, Polunin od małego poświęcał każdą chwilę osiągnięciu wymarzonego celu. Nawet w domu siedział w szpagacie godzinami, jego przyjaciele z londyńskiej szkoły mówią, że mimo tego, że był najlepszy, ćwiczył dwa razy tyle co rówieśnicy i nawet gdy dorósł i zdobył pozycję, wciąż od siebie wymaga niemal nadludzkiego wysiłku na scenie. Patrząc na to, jak wygląda i się zachowuje w przerwach pomiędzy kolejnymi odsłonami baletu Spartakus, można by pomyśleć, że patrzymy na zacharowanego górnika czy boksera po walce. No i niech ktoś powie, że balet jest niemęski.

To ogromne poświecenie wypaliło mu duszę, zostawiając puste naczynie, przez które przepływa czysta sztuka. Mimo licznych kryzysów, Polunin i tak mówi o wielkiej miłości do tańca, nie żałując chyba zbytnio tego, co przeszedł. Patrząc na tego wytatuowanego, żylastego chłopaka o twarzy zbira z radzieckiego blokowiska, myślimy wciąż o tym, że jest tam gdzieś w środku skromny chłopak z Ukrainy, który na początku nie miał nic, a jednocześnie, jako widzowie, mamy świadomość, że to tytan sceny baletowej, otrzymujący wszelkie pochwały i zaszczyty, jakie są w tym świecie do zdobycia. A wszystko to zaleta ciężkiej pracy i motywacji, która jest w tym przypadku wprost zaraźliwa.

Jeśli macie kłopot z zabraniem się do roboty, czujecie, że coś was przerasta lub zwyczajnie się wam nie chce, to są tylko dwie drogi. Jeśli coś nie jest waszą prawdziwą pasją, to to zostawcie i jej poszukajcie innej, a jeśli jest i macie tylko kłopot z motywacją, to zapodajcie sobie jeden z tych filmów, a od razu poczujecie przypływ sił i chęci. Na mnie myśl o tytanicznej pracy tancerzy baletowych działa rewelacyjnie i to na każdym poziomie. Odkąd zaczęłam oglądać poświęcone im dokumenty i fabuły, zniknęła leniwa klucha, mająca problem z ruszeniem się z kanapy i narzekająca na pracę, której nie lubiła. Jeśli ja mogłam i to w poważnym już wieku zmotywować się do zmian, to każdy może, a balet może być do tego pierwszą inspiracją.

Opublikowano w Filmy Filmy dokumentalne

2 komentarze

  1. Natalia Natalia

    Bardzo ciekawy artykuł. Parę pozycji wpadło na moją listę „do obejrzenia” :)

    • Ola Ola

      Cieszę się, że zachęciłam :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *