Pomiń zawartość →

Co czytać i oglądać w czasie zarazy

Nie znam się na wielu rzeczach, ale uważam się za prawdziwą specjalistkę od samotności i izolacji. Od lat, odkąd rzuciłam pracę w szkole, pracuję w domu, często się przeprowadzam, więc nie mam dużego grona znajomych, a do tego różne lęki społeczne zrobiły ze mnie królową introwertyków. Dziś podzielę się z wami tytułami, których bohaterowie także muszą się zmierzyć ze skrajnym odosobnieniem, a jednak dają radę, ba, niektórzy są za ten stan nawet wdzięczni.

Pokój

Film z Brie Larson widzieli chyba już wszyscy. Ja zachęcam także do przeczytania książki, której recenzję znajdziecie tutaj. Jest to historia kobiety, której życie przez długie lata toczyło się w jednym małym zamkniętym pomieszczeniu, znajdującym się na tyłach domu wariata, który ją porwał. Na kilku metrach przestrzeni daje ona radę jakoś wyżyć, a nawet rodzi tam syna i go wychowuje. Gdy już się wydostają, okazuje się, że chłopiec i matka, pomijając ślady zostawione przez traumę, mają ze sobą niesamowitą więź, a dzieciak jest nad wiek inteligentny i empatyczny. Jak oni to zrobili? Zwyczajnie, wykorzystując to, co było pod ręką i przekształcając dzięki wyobraźni w prawdziwe skarby. Dla malucha wszystko może być atrakcją, każda czynność zabawą, jeśli rodzic się w to w pełni zaangażuje.

Bardzo dużo myślę o tej historii, bo my z małą szefową też jesteśmy trochę w takiej sytuacji i mam nadzieję, że jak już skończą się choroby, przymusowa izolacja, a ona zacznie chodzić i mówić, okaże się, że taka skrajna bliskość w naszej górskiej chatce się opłaciła.

Tak, wiem, że to dziwne, że znajduję pocieszenie w takiej historii.

Jane Eyre

Uwielbiam siostry Brontë, bardziej nawet niż Jane Austen. Szczególnie Jane Eyre, wersja powieściowa i niezliczone adaptacje filmowe, jest mi bliska, bo ta dziewczyna o samotności wiedziała wszystko. Kiedyś byłam większą fanką Wichrowych Wzgórz, ale obsesja na punkcie tej powieści przeszła mi po przeprowadzce na mój własny wrzosowy wygwizdów. Za to Jane, z jej pokorną rezygnacją, godnością i zaradnością nigdy się nie nudzi. Historia o biednej sierocie, która tuła się po świecie, by wreszcie znaleźć wielką nagrodę za swe cnoty, jest uniwersalna. Wiele jest tu przejmujących opisów cierpienia, gdy na przykład Jane jako dziecko doświadcza przemocy w szkole, czy musi znosić pogardę dalszej rodziny. Ale ta mała zadziora się nie daje. Dużo jest tu mądrości o tym, że człowiek naprawdę inteligentny, nigdy się nie nudzi. Jane czyta, rysuje, uczy się ciągle nowych rzeczy (sama nauczyła się niemieckiego) i ogólnie rozmyśla o życiu, do czego ludzie nie są jej wcale potrzebni. Kontemplacja, poprzestawanie na małym, samodoskonalenie. Znakomita nauka na trudne czasy.

W ogóle polecam wszystko Brontë i Austen, bo panie opisują życie ziemiańskie w czasach, gdy niewidywanie nikogo poza najbliższą rodziną, ewentualnie sąsiadami, było zupełną normą. I jakoś dawali radę pod jednym dachem z własnymi rodzicami i dziećmi (no dobra, Katarzyna i Heathcliff słabiej niż reszta), no i nie szukali pomocy z powodu depresji po czterech dniach we własnym domu.

Kafka nad morzem i 1Q84 Murakamiego

Kocham Murakamiego, bo jego bohaterom często wystarcza własne towarzystwo, nie bardzo ich obchodzi, co myślą o nich inni i ogólnie nie zastanawiają się nad pierdołami, tylko nad tym, co dla nich jest ważne w życiu. Kafka nad morzem (recenzja tutaj) to opowieść może dla młodszych czytelników, którzy nie radzą sobie z przymusową przerwą w życiu i strachem o przyszłość. Główny bohater, Kafka Tamura, też ma taką przerwę, bo mając 16 lat, rzuca szkołę, ucieka z domu do odległego miasta i praktycznie zamyka się w pewnej dziwnej bibliotece. Całe dnie spędza sam, ale jakoś się chłopakowi nie nudzi. Regularny rozkład dnia to podstawa jego wewnętrznej równowagi. Przygotowanie posiłków, pranie, ćwiczenia i lektura klasyków – gdy chcemy, by te rzeczy były robione dobrze, potrzeba czasu i uwagi, a to skutecznie przegania czarne myśli i nudę. Już lata temu od Kafki nauczyłam się, gdy nasze życie staje się bardziej wyciszone i ograniczone, małe rzeczy nabierają wielkiego znaczenia.

W 1Q84, dużej, trzytomowej powieści (recenzja tutaj), mamy dwoje, a potem troje bohaterów przebywających w samotności. Tengo, nauczyciel matematyki, dobrowolnie ogranicza swoje kontakty ze światem, żeby oddać się pisarstwu. Więcej niż sporadyczne spotkania z wydawcą czy kochanką, nie jest mu potrzebne by czuć się szczęśliwym. Czytanie o tym, jak oddaje się zwykłym codziennym sprawom, działa niczym medytacja. Podobnie jest z Aomame, jego ukochaną ze szkoły, która w pewnym momencie musi się ukrywać w małym mieszkaniu przez wiele tygodni, ale wcześniej też nie jest zbyt towarzyska. Ta dziewczyna jest niesamowita, bo organizuje sobie nawet reżim ćwiczeniowy, a coś takiego jak żal za tym, że nie może się spotkać ze znajomymi, nigdy nie zagościł w jej głowie. No i jest śledzący ich Ushikawa, ale on jest sam z powodów zupełnie innej natury. Jak ktoś jest chodzącym złem i sparszywieniem, to nie dziwo, że raczej ludzie się do niego nie garną. Za to dzięki samotności, ten paskudny typ wypracował sobie ciekawe techniki szpiegowskie, bardzo przydatne w kolejnych zleceniach.

Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland

Jeszcze może polecę coś dla wyjątkowych czarnowidzów, czyli Koniec świata i Hard-boiled Wonderland. Jeśli szykujecie się na najgorsze, to jest coś zdecydowanie dla was.

Wiadomo, jak ktoś lubi klasyki, to może sobie poczytać Dekameron czy Dżumę, albo pójść na łatwiznę i odpalić dowolny film z tysiąca poświęconych dziwnym epidemiom (mój ulubiony to Inferno, jakby kogoś to obchodziło). Ja jednak wolę takie pozycje, z których jestem w stanie wyciągnąć coś dla siebie, coś co zastosuję w codziennym życiu lub co zupełnie przemebluje mi głowę. Takie też rzeczy polecam.

Opublikowano w Blogowanie

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *