Pomiń zawartość →

Atomic Blonde

Zabawa nie była tak przednia jak się spodziewałam, a wszystkie najlepsze fragmenty pokazali w zapowiedziach. Niestety, oprócz kilku scen walki i znakomitej ścieżki dźwiękowej (czyli oryginalnych przebojów z lat 80-tych, za które przecież nie należy się twórcom filmu uznanie) nie ma tu zbyt wiele do podziwiania. Nawet przy założeniu, że idziemy na film czysto rozrywkowy, na szpiegowskie widowisko będące łatwą rozrywką dla oczu i uszu, trudno ustrzec się przed rozczarowaniem i zwyczajną nudą.

Zanim mur upadnie

Akcja nowego filmu Davida Leitcha (odpowiedzialnego za sukces Johna Wicka) rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Jedną z nich jest przesłuchanie agentki MI6, Lorraine Braughton (Charlize Theron), która właśnie powróciła z misji w Berlinie i musi opowiedzieć szefom o tym, co się tam wydarzyło kilka dni przed tym jak upadł mur. Drugą linią czasową jest właśnie opowieść Lorraine, rozpoczynająca się dziesięć dni wcześniej. Londyńskiej agentce powierza się misję wyjaśnienia śmierci jednego z agentów, przywiezienia jego zwłok, a także ujawnienia, kto jest podwójnym agentem, działającym na szkodę brytyjskiego wywiadu. W trakcie misji okazuje się także, że zimna wojna może się jeszcze przedłużyć, o ile naszej uroczej blondynce nie uda się przechwycić ściśle tajnej listy podwójnych szpiegów, działających w Berlinie. W tym wszystkim ma jej pomóc mieszkający w Niemczech od dawna agent Percival (James McAvoy), który od początku jest bardziej przeszkodą niż prawdziwą pomocą.

Ale nie ma co się rozpisywać o fabule, gdyż jest ona niepotrzebnie pogmatwana, w wielu miejscach nielogiczna i naciągana, a zresztą służy tylko za pretekst do pokazania dwóch rzeczy najważniejszych w tym filmie, czyli scen walki z udziałem Theron oraz jej posągowej urody. To są filary tego filmu, a reszta to (co prawda piękne) tylko dekoracje.

Nie taki świeży czy oryginalny

Może gdybym nie widziała niedawno Baby Drivera, bardziej by mi się podobało. Jednak jeśli chodzi o wykorzystanie muzyki w filmie, na co ewidentnie stawiali twórcy Atomic Blonde, to opowieść o gładkolicym kierowcy wygrywa zdecydowanie. A jeśli odejmiemy muzykę, niewiele poza zbiorem kalek tu pozostaje. Nasza bohaterka jest zimna i opanowana niczym sam James Bond, tyle, że ona zamiast drinka wstrząśniętego, nie mieszanego, pije Stoliczną z lodem. Jeśli zaś chodzi o jej wygląd i wszystkie te spektakularne sceny walki, to jednak wolę oryginał, czyli serialową Nikitę w wykonaniu Pety Wilson.

Bardzo przeszkadzało mi też to, że film jest powtarzalny sam w sobie, w swojej własnej strukturze. Ileż razy można patrzeć jak nasza urocza agentka pije wódkę z lodem, albo zaciąga się głęboko papierosem?! Nawet najpiękniejsza aktorka może się znudzić po dwóch godzinach podobnych widoków. Bardzo lubię Charlize Theron (zwłaszcza jej rolę w Kobiecie na skraju dojrzałości) i uważam, że stać ją na więcej niż tylko wymachiwanie rękami i nogami w kusej mini i wysokich obcasach.

Przyznam się może też i do tego, że sceny walki są tu tak rozbudowane, że przekracza to moje granice percepcji i wyobraźnię. Nie do wiary, ileż ciosów, upadków, podduszeń i podtopień jest w stanie znieść ludzie ciało i mieć jeszcze siłę na kolejny kwadrans walki z przeciwnikiem. Oficerowie KGB i brytyjscy szpiedzy w tym filmie byliby w stanie zawstydzić siłą i wolą przetrwania samego Terminatora. Nasi bohaterowie są także niesłychanie pomysłowi jeśli chodzi o wybór broni. W ruch idą nie tylko noże i ostra amunicja, ale także klucze, korkociąg, telefon i (uwaga, wisienka na torcie:) mała kuchenka elektryczna, jak się okazuje, bardzo skuteczna w obezwładnianiu rosyjskiego szpiega. Brzmi może i zabawnie, ale podczas seansu nie było mi do śmiechu, bo całość pokazana jest w bardzo poważnym tonie.

Żeby nie było, że jestem na nie i że nic mi się nie podobało, to pochwalę grę Jamesa McAvoya, który jest ciekawym połączeniem dwóch granych przez siebie wcześniej postaci. Jeśli podobał wam się film Wanted, albo wygłupy McAvoya w Brudzie, to z pewnością zapałacie sympatią do agenta Percivala. Nie mogę także nie wspomnieć o Berlinie z 1989 roku, którego obecność czuje się w każdej scenie. Brudne, głośne, zimne i ekstrawaganckie miasto rozbrzmiewające bardzo różnorodną muzyką i podzielone murem, zostało w Atomic Blonde znakomicie uchwycone. Pod względem stylizacji na epokę wszystko jest tu na najwyższym poziomie, włącznie z ulicami, samochodami, wystrojem wnętrz no i oczywiście fryzurami i strojami. No, ale gdyby tylko o to chodziło, moglibyśmy obejrzeć sobie jakąś kronikę filmową czy album ze zdjęciami z ’89-ego. Bez wyrazistej intrygi, dobrego czarnego charakteru i wiedzy na temat motywacji poszczególnych postaci, Atomic Blonde jest tylko atrapą, o której zapomnę za kilka dni. Ale jestem za to pewna, że Theron wyrośnie teraz na kolejną ikonę stylu i podpisze solidne kontrakty na kampanie reklamowe nawiązujące do stylistyki filmu.

Opublikowano w Filmy

2 komentarze

  1. Mariusz Mariusz

    Dziękuję.
    Mimo że czasem nie zgadzam się z Pani opinią , to zawsze z zaciekawieniem czytam recenzje interesującej mnie pozycji . Podoba mi się styl i prosty język , za co bardzo dziękuję . Życzę powodzenia i wytrwałości .Pozdrawiam.

  2. Ola Ola

    Serdecznie dziękuję za miłe słowa. Dla takich komentarzy warto dalej pisać, nawet jeśli nie zawsze się we wszystkim zgadzamy z czytelnikami bloga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *