Pomiń zawartość →

Tag: Wydawnictwo Muza

Śmierć Komandora (tom 1). Pojawia się idea, Haruki Murakami

Nie mogę napisać, że pierwsza część nowej obszernej powieści Murakamiego mi się nie podobała, bo to tak, jakbym napisała, że nie podobały mi się jego poprzednie wielkie dokonania powieściowe. Tak się bowiem złożyło, że Śmierć Komandora jest zlepkiem tego wszystkiego, co już tak dobrze znamy z Kroniki ptaka nakręcacza, 1Q84 czy nawet z Kafki nad morzem. Nie twierdzę, że jest to wada, bo kocham te książki. Ostrzegam tylko tych, którzy liczą na szokującą nowość, gdyż mogą poczuć się nieco rozczarowani. Jeśli dla kogoś nie liczy się tak bardzo powiew nowości i oryginalności, to wciąż może mieć mnóstwo radości z czytania Śmierci Komandora, która w końcu oferuje to, co japoński pisarz ma najlepszego do zaoferowania. Nagle świat zwalnia, my wraz z bohaterem znajdujemy się na życiowej bocznicy i zawieszeni w czasie, w jakimś odległym miejscu, przyglądamy się dobrze znanym rzeczom z nowej perspektywy.

Komentarz

Vegano Italiano. Wegańskie smaki tradycyjnej kuchni włoskiej, Rosalba Gioffre

Zacznę przekornie, bo od wyznania, że nie jestem wielką fanką książek kucharskich. W obszernych zbiorach przepisów nigdy nie podobały mi się rygorystyczne listy składników oraz konieczność odmierzania mąki, cukru czy oleju w gramach i mililitrach. Te wszystkie ceregiele to nie dla mnie. Zresztą całe życie towarzyszyło mi poczucie, że spożywczo i tak sobie poradzę, jako córka i wnuczka tradycyjnych polskich gospodyń, od wczesnego dzieciństwa przyuczana (a czasem przymuszana) do poznawania tajników kuchni polskiej i robienia wszystkiego od podstaw. Nawet przejście na weganizm nie zmieniło mojego przekonania, a nawet je umocniło, gdyż jeśli ktoś całe życie lepił pierogi, kroił wymyślne sałatki i warzył wieloskładnikowe zupy, to z pewnością poradzi sobie i z szukaniem dla każdej potrawy wegańskich zamienników (ależ byłam z siebie dumna gdy samodzielnie wpadłam na to jak zrobić wegańską zasmażkę czy beznabiałowe pierogi ruskie). W te wakacje jednak przekonałam się do książek kucharskich, właśnie za sprawą Vegano Italiano. Dla mnie to prawdziwy przełom.

Skomentuj

Digest food. Dieta na dobre trawienie i przyswajanie tego, co najlepsze, Vanessa Badjai-Haddad

Uwaga, kolejny poradnik. Zrobił się nam dziś prawdziwie poradnikowy dzień, ale co zrobić, skoro to wszystko ważne i warte uwagi. Przeczytałam Digest food głównie z ciekawości tego, o czym może być poradnik dietetyczny, który wyjątkowo nie dotyczy odchudzania. W końcu otyłość jest najbardziej widoczną, wręcz rzucającą się w oczy na ulicach, chorobą cywilizacyjną, a prawie każdy z nas w jakimś zakresie próbuje walczyć z nadmiarem kilogramów. Są jednak i inne problemy związane z układem trawiennym, z którymi także warto wybrać się do lekarze lub dietetyka i to zanim rozwiną się one w coś naprawdę groźnego. O tym, jak duża jest taka potrzeba, można się przekonać słuchając pierwszego lepszego radia, czy włączając dowolny kanał telewizyjny, z których płynął do nas reklamy środków na wzdęcia, niestrawność, ucisk, uczucie ciężkości, bóle, kolki, biegunki i inne gastryczne rewelacje. Za każdym razem gdy widzę i słyszę coś takiego, zżymam się po prostu ze złości, że nikt nie mówi ludziom by mniej i chudziej jedli, tylko poleca się po ociekających tłuszczem mięsiwach czy ciężkostrawnych serach, zapodanie pigułki i gotowe. Tak się nie rozwiązuje problemów z żołądkiem i jelitami, za to zdrową dietą i owszem.

Skomentuj

Ogarnij się!, Sarah Knight

Poradniki naprawdę zmieniają życie, pod warunkiem, że trafi się na te odpowiednie, o co dzisiaj, w dobie zalewu literatury poradnikowej, paradoksalnie coraz trudniej. Tymi odpowiednimi dla mnie okazały się Sztuka prostoty, Magia sprzątania (tak, do dzisiaj układam skarpetki w kostkę) i oczywiście Magia olewania, której autorką jest właśnie Sarah Knight. Amerykańska pisarka postanowiła po raz drugi podzielić się z nami swoimi przemyśleniami na temat tego jak sobie ułatwić życie i być zwyczajnie nieco szczęśliwszym w różnych sferach (od odchudzania, poprzez finanse aż do związków międzyludzkich), a efektem jej wytężonej pracy jest właśnie Ogarnij się!. Jako weteranka życiowych rewolucji, która nie raz musiała zmienić kompletnie wszystko by poratować resztki zdrowia psychicznego, byłam bardzo ciekawa, co inna weteranka podobnych zmagań ma do powiedzenia. Lektura okazała się nie tyleż zaskakująca, co odświeżająco zabawna. To takie praktyczne przypomnienie, co to właściwie znaczy być dorosłym w dzisiejszych czasach.

Skomentuj

Trening ikigai. Japońska sztuka codziennej radości, Hector Garcia, Francesc Miralles

Jeśli poradnik IKIGAI. Japoński sekret długiego i szczęśliwego życia wam się podobał i cokolwiek zmienił w waszym sposobie patrzenia na zdrowie i długowieczność, to koniecznie zaopatrzcie się także w Trening ikigai, czyli kolejną książkę autorów, która jest praktycznym przewodnikiem jak krok po kroku wprowadzić w życie konkretne zmiany. Przypominam, że „Ikigai to sens życia, marzenie, które pozwala ci wstawać codziennie rano z pokładami energii”. Dla opisywanych przez autorów w pierwszej części seniorów z Okinawy, sensem życia, zapewniającym im słynną na całym świecie długowieczność, były różne rzeczy np. uprawa przydomowego ogródka, bycie w bliskich relacjach z rodziną, taniec czy wzajemna pomoc w ramach pokoleniowej wspólnoty. Oczywiście, w zależności od tego ile mamy lat, gdzie mieszkamy i jaki mamy charakter, nasze ikigai może się diametralnie różnić od tego, co pasjonuje leciwych Japończyków. Chodzi jednak o to, żeby je znaleźć, czym by nie było, i pozwolić, by przetransformowało całe nasze życie, które dzięki temu będzie szczęśliwe i spełnione.

2 komentarze

Haruki Murakami, Zawód: powieściopisarz

Każda nowa książka Murakamiego to dla mnie jak Gwiazdka i urodziny w jednym. Z tej także bardzo się cieszę, nawet jeśli nie jest to fabuła, a zbiór esejów dotyczących pracy autora powieści. To nadal ten sam styl, ten klimat swobodnej pogawędki z kimś skromnym, normalnym i bardzo inspirującym, ten sam przekaz, do którego przywykliśmy przez te wszystkie lata. Japoński powieściopisarz dzieli się z nami przemyśleniami, jakie wysnuł na podstawie trzydziestu pięciu lat wytężonej i efektywnej pracy nad swoimi tekstami. Można potraktować te eseje (a właściwie mini odczyty) jako rodzaj autobiografii, albo jak list do wszystkich przyszłych powieściopisarzy długodystansowych. Jeśli jesteście ciekawi z jakimi niedogodnościami, trudami i profitami wiąże się ta praca, a do tego ciekawi was jakie cechy trzeba mieć by wytrzymać taki katorżniczy wysiłek i presję psychiczną, to zachęcam do lektury.

Komentarz

O czym mówię, kiedy mówię o blogowaniu, czyli ile zawdzięczam Murakamiemu

Nagrałam wczoraj filmik, który ma być zachętą do zapoznania się z książkami, które zdradzają nieco więcej o warsztacie pisarskim i samej osobie wybitnego japońskiego prozaika. Za tydzień ukaże się kolejna pozycja, którą każdy wielbiciel prozy Murakamiego powinien mieć, gdyż Zawód: powieściopisarz ma być zbiorem esejów, które napisał nasz ulubiony autor o swojej pracy. Ten tom na pewno stanie na mojej półce obok trzech innych książek, o których mówię na YT, czyli obok O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu, Haruki Murakami i muzyka słów oraz obok Haruki Murakami i jego Tokio. Każda z tych pozycji jest ważna i niezbędna, jeśli chce się w pełni zrozumieć, z czym mamy do czynienia, ale pierwsza z nich zajmuje w mojej wyobraźni miejsce niezwykłe i to jej poświęcę dzisiejszy wpis (choć już wcześniej była o niej notka na Szczerych Recenzjach, to czuję, że nie powiedziałam o niej wszystkiego, co dla mnie istotne).

Skomentuj

Peter Houghton i Jane Worrol, Leśna szkoła dla każdego. Zaprzyjaźnij się z naturą

O leśnej szkole, a właściwie o leśnym przedszkolu, usłyszałam jakiś czas temu i od razu urzekł mnie ten pomysł. Od razu uznałam, że to logicznie fantastyczne, że w wielu skandynawskich przedszkolach maluchy przez cały rok przebywają na zewnątrz, blisko natury, ucząc się tego, co najważniejsze i zdobywając cenny kapitał emocjonalny na resztę życia. Jako zwolenniczka spartańskiego wychowania i ciała hartowania uważam, że jest to również zbawienne dla ciała, które zyskuje niezbędną odporność i któremu po kontakcie z błotem, śniegiem, chaszczami i trawami, żadne mikroby nie straszne. Czyż nie tak jeszcze dwie czy trzy dekady temu my sami byliśmy wychowywani? A teraz rodzi się z tego ogólnoświatowy trend, czego dowodem jest właśnie ta książka autorstwa dwojga brytyjskich entuzjastów przyrody i wychowania dzieci do jak najlepszych z nią kontaktów.

2 komentarze

Anna Broda, Teoria zakalca Dagny Przybyszewskiej

Nie ma co udawać, że nie jest to literatura kobieca, bo trzeba być kobietą (i to najlepiej 30+) by zrozumieć i w pełni docenić liczne odniesienia do serialu Przyjaciele czy do Seksu w wielkim mieście. Panowie nie będą też w stanie raczej wczuć się w sytuację niepewnej siebie fajtłapy, która niczym bliźniaczka Bridget Jones, złapała swego księcia i teraz nie wie, co z tym szczęściem zrobić. I choć lektura jest lekka, zabawna i kobieca, nie znaczy to, że nie jest inteligentna czy zaskakująca. Teoria zakalca Dagny Przybyszewskiej to idealna książka na lato, choć o samej Dagny P. jest tu niestety niewiele, co chyba najbardziej mi przeszkadzało, bo wiązałam spore nadzieje z tytułem :)

2 komentarze

Naomi Moriyama, William Doyle, Zdrowy jak japońskie dziecko

Tę książkę łatwo przeoczyć w zalewie wiosennych nowości, ale zapewniam, że powinna się ona znaleźć w biblioteczce każdego rodzica, nie tylko takiego, który żywo interesuje się kulturą japońską. W tym poradniku zawarte są treści, które trudno byłoby zaliczyć do rewolucyjnych czy szczególnie odkrywczych (więcej warzyw, więcej ruchu!), ale niestety, są to informacje tak proste i zwyczajne, że cały świat zdaje się o nich zapominać. Na temat dziecięcej otyłości mogłabym naprawdę wiele napisać, bo sama do szczuplasków nie należałam, a widmo tych moich dodatkowych kilogramów zatruło mi lata szkolne. Dziś nie trapię się już nadwagą własną (wcale nie tak dużą i po drodze mimochodem zgubioną), ale coraz większą ilością osób otyłych dookoła. Pomijam już kwestię nadwagi dorosłych, bo w końcu każdy z nas ma prawo decydowania o tym co i w jakiej ilości ląduje na jego talerzu, ale na grube dzieci spokojnie patrzeć nie mogę. Maluchy są od nas całkowicie zależne, a my powinniśmy czuć się odpowiedzialni za ich obecne i przyszłe zdrowie. Tymczasem, mając w pogardzie doniesienia o tym, że otyłość oznacza cukrzycę, nadciśnienie, raka i ogólnie krótsze życie, tuczymy dzieci słodkimi napojami, białą mąką, tłuszczami roślinnymi i przyzwoleniem na praktycznie zerową aktywnością fizyczną. Jeśli myślicie, że przesadzam, to przyjrzyjcie się czasem grupkom dzieci wychodzącym ze szkoły. Z moich obserwacji wynika, że coraz mniej jest takich, które mieszczą się w normach przewidzianych dla swojego wieku.

Skomentuj