Pomiń zawartość →

Tag: Stellan Skarsgård

Jak dogonić szczęście

Oglądając ten film poczułam, że pozytywne myślenie już mi się przejadło, a presja bycia szczęśliwym, wywierana z każdej strony przez współczesną kulturę ma w sobie coś z okrutnego szantażu emocjonalnego (Bo jak nie jesteś promieniście szczęśliwy i radosny jak skowronek to co? Jesteś gorszy? No i co z tymi, którzy mają naprawdę dobry powód do niezadowolenia z życia?). Jak dogonić szczęście zamiast mnie rozbawić, czy napełnić otuchą, rozsierdził tylko i z irytował swoją pustką i pozorami mądrości. Dopóki główny bohater nie rusza w podróż jest nieźle. Śmieszne dialogi, oprawa wielkomiejska i na bogato, a do tego ładne animacje. Niestety, gdy zaczyna się poszukiwanie recepty na szczęście, a każdy nowy przepis jest zapisywany w notatniku, cały film zaczyna przypominać marzenie senne Paula Coelho. Założę się, że tylko wielbiciele i wielbicielki twórczości tego pana, nie będą seansem o szczęściu zawiedzeni.

Skomentuj

Droga do zapomnienia (The Railway Man)

Liczyłam na naprawdę dobre kino, które mną wstrząśnie, a dostałam nudną papkę, smętne dłużyzny i ogólnie coś, za co osoby, które naprawdę uczestniczyły w wydarzeniach pokazanych w tym filmie, powinny się obrazić (gdyby na przykład obaj panowie jeszcze żyli). Zniechęciłam się tą historią zupełnie, a przecież to dramat wojenny o nieszczęsnym młodym żołnierzu torturowanym przez Japończyków podczas wojny, a także o jego starszej wersji, która nawet po kilkudziesięciu latach nie może sobie z traumą poradzić. Nie wiem dlaczego, ale wszystko tu wypadło tak sztucznie i dziwnie, że jedyny dramat jaki dostrzegam w Drodze do zapomnienia to nieszczęście jakie spotkało biedną twarz Nicole Kidman.

Skomentuj

Medicus (The Physician)

Nadal pozostajemy w średniowiecznych klimatach. Szczerze mówiąc, obejrzałam Medicusa głównie ze względu na wydumany tytuł, który wydał mi się wyjątkowo absurdalny. Z samym filmem nie było jednak aż tak źle, choć jest to raczej wysokobudżetowe (jak na polskie warunki) kino przygodowe, a nie wielkie artystyczne osiągnięcie. Mogłoby to być bardziej zgrabne, zwarte, krótsze, ale w sumie dobrze się ogląda. Najwięcej radochy, jeszcze kilkanaście lat temu, z takich filmów mieliby nastolatkowie, a dziś zapewne cieszą się na seansach, jak dzieci, rodzice nastolatków, myśląc sobie jakie to przyjemne i pouczające kino dla młodych ludzi, pokazujące nie tylko jak wyglądały średniowieczne reali, ale także jak przebiegała w ,,ciemnych wiekach” walka pomiędzy różnymi religiami.

Komentarz

Nimfomanka – Część II

Druga część Nimfomanki to kontynuacja rozmowy Joe z Seligmanem na temat jej erotycznej podróży przez życie. Dowiadujemy się między innymi jak dalej wyglądał związek z Jerome’m, skomplikowane macierzyństwo oraz fizyczne skutki uboczne intensywnej eksploatacji narządów płciowych. Jest barwnie, ekscytująco, a momentami nawet przerażająco. Przyznam szczerze, że aż takich wrażeń się nie spodziewałam. Siedzi sobie człowiek w kinie i ogląda najintymniejsze sceny w swoim życiu i to w ciemności z obcymi ludźmi siedzącymi obok w kinie. Ta intymność (zwierzeń i zbliżeń) te niesamowite pokłady szczerości, to coś bardziej wstrząsającego niż porno wyuzdanie, jakiego spodziewali się w większości widzowie. Z widokiem kopulujących ciał można sobie poradzić znacznie łatwiej niż ze świadomością co ich do tej kopulacji doprowadziło, oraz że pod tą jasną różową skórą jest bardzo cierpiąca istota. Druga część Nimfomanki to pod tym względem prawdziwe wyzwanie.

Skomentuj

Nimfomanka – Część I

Na Nimfomankę Larsa von Triera warto wybrać się choćby po to, by przypomnieć sobie jak wyglądają tłumy w kolejce do kinowej kasy oraz szczelnie zapełniona sala projekcyjna. Czegoś takiego już dawno nie widziałam. Kolejnym ewenementem jest też fakt, że wszyscy wychodzący z dwugodzinnego seansu mieli uśmiechy na twarzach, ku zaskoczeniu kolejnych czekających widzów, którzy chyba spodziewali się oburzenia i zgorszenia. Nimfomanka nie gorszy, za to w wielu momentach usłyszeć można szczery śmiech na sali (i nie mam na myśli rechotu z zażenowania czy szyderstwa). Owszem, jest sporo seksu, wiele (acz nieokazałych) piersi i zbliżeń na męskie genitalia, jednak ja zapamiętałam głównie subtelną poetycką aurę, ciepłą, zaciszną, senną atmosferę oraz mocne akcenty muzyczne. No i prawie tyle samo co o seksie dowiedzieć się można również o wędkarstwie, czego zupełnie się nie spodziewałam. Bardzo pozytywne zaskoczenie.

3 komentarze