Pomiń zawartość →

Tag: kot

Takashi Hiraide, Kot, który spadł z nieba

Japoński poeta stworzył krótką opowieść o mężczyźnie, kobiecie i kocie, która zafascynowała czytelników na całym świecie i którą, z powodu mojej fascynacji wszystkim co japońskie, koniecznie chciałam przeczytać. Książka jest tak wspaniała, że po raz pierwszy od bardzo dawna naprawdę żałuję, że nie jestem w stanie wypowiedzieć się bardziej fachowo o literaturze, by oddać jej sprawiedliwość. Ta lektura wprowadzi was w stan medytacyjnej zadumy, otworzy oczy na piękno codzienności, nauczy jak patrzeć na przyrodę, a tym, którzy nie mają kota, wytłumaczy, jak można aż tak pokochać te niezwykłe stworzenia. Pasjonuję się Japonią i uwielbiam koty, więc dla mnie to była po prostu lektura idealna, ale zapewniam, że każdy czytelnik będzie w stanie docenić jej urok, a przede wszystkim artystyczny kunszt autora.

Komentarz

Beata Pawlikowska, Kot dla początkujących

Przeczytałam w życiu już całkiem sporo książek o kotach. Niektóre mnie rozbawiły jak na przykład Kot w stanie czystym Terry’ego Pratchetta, inne nie były nawet do czytania jak uroczy Kot Simona. Często zdarza mi się wracać myślami do O kotach Doris Lessing, a także korzystać z rad doświadczonych profesjonalistów piszących takie poradniki jak Dlaczego mój kot to robi? czy Co jest, kocie? Mimo sporego oczytania w kociej literaturze, nie spodziewałam się jednak, że spotka mnie takie odkrycie jak Kot dla początkujących, którym jestem zachwycona i rozczulona jednocześnie. Czytając porady Beaty Pawlikowskiej oparte na jej długoletnim doświadczeniu w opiece nad czworonogami, miałam wrażenie, że nareszcie obcują z kocią bratnią duszą, z kimś, kto rozumie, że kot jest złożonym stworzeniem, godnym naszego szacunku i miłości, a także kimś, kto może nas wiele o życiu nauczyć. Nie muszą chyba dodawać, że jeśli jesteś małostkowym człowieczkiem, który chciałby się dowiedzieć co zrobić by kot nie drapał firan i mebli, czy by nie wskakiwał na kuchenne blaty (bo rzeczy są dla ciebie ważniejsze niż żywe stworzenia) nie masz czego szukać w tym poradniku dla kociarzy mądrych i wrażliwych.

4 komentarze

Catherine Davidson, Dlaczego mój kot to robi?

Ten poradnik jest dokładnie tym, co obiecuje okładka, na której widnieje informacja o tym, że znajdziemy tu 50 odpowiedzi na najczęściej zadawane przez kocich opiekunów pytania. Prosto, zwięźle, fachowo i na temat, w formie zapytań i odpowiedzi, przypominających listy od czytelników w gazetach, autorka wykłada całą kocią filozofię. Z odpowiedzi na pytania tworzy się jasny obraz tego, z czym najczęściej się borykamy, mając w domu to niezwykłe zwierzę. Dodatkowym atutem jest kronika dzikich zwierząt, czyli znajdujące się przy niektórych tekstach krótkie wzmianki na temat innych żyjątek, które mają zachowania podobne do kocich. Jako posiadaczka kotów zapewniam, że po przeczytaniu tego poradnika, naprawdę wiele dziwnych zwierzęcych zachowań będzie miało dla was sens, a kotu będzie się z wami łatwiej porozumiewać, gdyż dostajecie do ręki prawdziwy słownik kocio-ludzki.

2 komentarze

Idealny prezent dla kociarzy – Małgorzata Biegańska-Hendryk, Co jest, kocie?

Grudzień to taki czas w roku, w którym na wszystko patrzę jak na potencjalny prezent dla bliskich. Pomysły na użyteczne, niedrogie i niebanalne prezenty są u mnie na wagę złota, dlatego na przykład teraz po każdą książkę sięgam z myślą ,,Kto mógłby się z niej ucieszyć?”. Już wiem, że Co jest, kocie? będzie moim tegorocznym hitem podarunkowym. Z początku zastanawiałam się, komu może się przydać ten kompleksowy podręcznik obsługi kota i jego opiekuna, ale potem sobie przypomniałam, że przecież obecnie praktycznie każdy jest kociarzem. Jeśli nie wierzycie, to chyba nie macie Facebooka :)

2 komentarze

Earl i ja, i umierająca dziewczyna

Można się wzruszyć (ale to tylko kwestia montażu i muzyki na koniec), można się pośmiać (choć śmiech pojawi się z pewnym opóźnieniem i nie będzie zbyt głośny), ale przede wszystkim można się zirytować i trochę też wynudzić na tym filmie. W dodatku po seansie pozostanie z nami przekonanie, że już kilka razy widzieliśmy ostatnio dzieła o podobnym temacie, tylko znacznie lepiej zrealizowane i bardziej oryginalne. Niestety Earl i ja, i umierająca dziewczyna to nie jest Juno, a grająca tytułową dziewczynę Olivia Cooke nie ma charyzmy i nie odchodzi w tak ujmującym stylu jak Mia Wasikowska w Restless czy Shailene Woodley w Gwiazd naszych wina.

Komentarz

Evanna Shamrock, Signum Sanguinem. Mrok

Dzisiaj coś nietypowego z gatunku fantasy. Signum Sanguinem. Mrok to debiutancka powieść bardzo tajemniczej pisarki o intrygującym pseudonimie Evanna Shamrock. O autorce wiadomo niewiele, co mi się bardzo podoba, gdyż zawsze wolę, by utwór bronił się sam, a nie ukrywał za machiną promocyjną. Z zakładki dowiemy się nieco o zainteresowaniach Evanny, zobaczymy zdjęcie, na którym mógłby być praktycznie każdy (twarz w cieniu, ale malowniczy szkolny mundurek już nasuwa pewne skojarzenia i zapewne o to chodziło) i to tyle. Można by pomyśleć, że to skromność zupełnie niezwykła obecnie, ale młoda pisarka dobrze wie, co robi i do kogo ma trafić, o czym przekonałam się już po lekturze pierwszych rozdziałów Mroku (zapewne część pierwsza większego cyklu).

2 komentarze

Josephine

Josephine to wykwit współczesnej popkultury, przeznaczony dla bardzo konkretnego typu widza, a właściwie widzki, bo to film tak kobiecy jak tylko się da. Jest to produkcja z generacji nowych francuskich komedii (o znacznie mniejszym ładunku gustowności i uroku), który spodoba się fankom Leny Dunham, Kim Kardashian i Seksu w wielkim mieście. Tytułowa Józefina jest nowoczesną, wyzwoloną trzydziestolatką, która rozpacza z powodu nieposiadania jeszcze męża, co jednak nie znaczy, że nie cieszy się wśród panów sporym powodzeniem. Uwagę mężczyzn, nieodmiennie od jej wczesnej młodości, przyciąga pewien fizyczny atut, który ona uznaje za największy feler, czyli wyjątkowo duże w stosunku do reszty ciała pośladki. To wokół tej części ciała, o której ogromnym znaczeniu przekonany musi być każdy kto śledzi karierę medialną pań Kardashian, kręci się z początku cała fabuła, która z czasem osiada nieco na mieliznach dość płytkiego życia wewnętrznego bohaterki, bardzo przypominającej Carrie Bradshaw.

Komentarz

Głosy

Absurd, groteska, makabra, hit! Nowy film autorki głośnego Persepolis, Marjane Satrapi, z pewnością nie każdemu widzowi przypadnie do gustu. Nie jest to zdecydowanie dobry wybór na rodzinny wypad do kina, ale z pewnością wielbiciele czarnego humoru (w szczególności mocnych żartów na poważne tematy) nie pożałują, że zdecydowali się właśnie na ten seans. Otrzymujemy oto portret chorego psychicznie, który choć wzbudza współczucie, a nawet sympatię, jest wyraźnie inny od wszystkich szaleńców jakich do tej pory widzieliśmy do tej pory w kinie. Psychopata z twarzą amanta z komedii romantycznych snuje swoje urojenia, tylko pozornie nie odróżniając świata fantazji od realnych zdarzeń. Najciekawsze jest jednak to, że zamiast tradycyjnego aniołka i diabełka na ramieniu, mamy rudego kota i wielkiego psa, mówiących do zaburzonego właściciela tytułowymi głosami.

Skomentuj

Dwie spłukane dziewczyny i zwierzaki (3 odcinek 3 serii)

Gdybym nie miała już kotów, to po ostatnim odcinku 2 Broke Girls (And the Kitty Kitty Spank Spank) z pewnością bym sobie jakiegoś przygarnęła. W ogóle bardzo podoba mi się podejście bohaterek tego serialu do zwierząt, dlatego ten wpis nie będzie żadną recenzją, a spontanicznym wyrazem radości z powodu tego, że ktoś widzi prawdziwe piękno futrzaków i potrafi to tak śmiesznie i czule pokazać. Zanim jednak o kotku z ostatniego odcinka, to wypada napisać kilka słów o jego zwierzęcym poprzedniku, czyli Kasztanku.

Komentarz

Dobra partia (Save the date)

Sezon ślubny rozpoczął się już na dobre, więc pomyślałam, że czas na jakąś komedię romantyczną o zamążpójściu. O taki film w końcu nie trudno, wszak komedie romantyczne to prawdziwa specjalność amerykańskich filmowców. Wybrałam więc Save the Date, głównie ze względu na banalny ślubny tytuł, choć przyznam od razu, że zupełnie nie rozumiem polskiego tłumaczenia. Osoba, która nazwała to ,,dzieło” Dobrą partią, chyba w ogóle nie widziała filmu. Nie ma w nim nawet nawiązania do jakiejkolwiek partii, złej czy dobrej, czyli do tradycyjnie rozumianej kategorii określającej korzystny (ze względów głównie majątkowych) ożenek. Ale rozczarowanie! Liczyłam na widowisko w dziewiętnastowiecznym stylu, a tu nic.

Skomentuj