Pomiń zawartość →

Tag: Brontë

Moja kuzynka Rachela (spojlerowo o powieści i filmie)

Wpis ten wypada mi rozpocząć od wyznania: nie czytuję Daphne du Maurier. Pomimo edukacji filologicznej (może zbyt pobieżnej) jej nazwisko kojarzyło mi się tylko z jakimś romansowym kiczem zawiewającym gotykiem, a także z tym, że w swej biografii Branwella Brontë skrzywdziła brata największych brytyjskich pisarek. Okazuje się, że cały świat zaczytywał się w Rebece i Oberży na pustkowiu, podczas gdy ja pozostawałam w błogiej nieświadomości, ale zapewniam, że szybko nadrobię zaległości. Znacie to uczucie, gdy bierzecie do ręki coś, po czym nie spodziewacie się absolutnie niczego, w dodatku ze znudzeniem i przekonaniem, że wszystkie dobre książki, te wielkie powieści, macie już za sobą i nic szczególnie ekscytującego się w waszym życiu czytelniczym już nie wydarzy, a tu trafia się nagle prawdziwa perełka. Tak właśnie było ze mną i z Moją kuzynką Rachelą. Może nie jest to jakieś metafizyczne arcydzieło wysokich lotów, ale za to bardzo porządnie (nawet więcej niż porządnie) napisany thriller psychologiczny z historycznym tłem, który znakomicie wywiązuje się z zadania uwiedzenia czytelnika i trzymania go do ostatniej strony w napięciu. Ta powieść jest cudowna i ze spokojnym sumieniem mogę ją polecić każdemu, kto wychował się, tak jak ja, na dziewiętnastowiecznych angielskich fabułach.

Skomentuj

Dziwne losy Jane Eyre czytane przez Magdalenę Cielecką

Jako zagorzała fanka twórczości sióstr/siostry Brontë (przeczytałam nawet Villette i Profesora; nie chwalę się, tak tylko mówię) nie mogłam sobie odmówić posłuchania Dziwnych losów Jane Eyre. Dzięki temu nagraniu moje okołowielkanocne wielogodzinne podróżowanie było naprawdę przyjemne, choć nie wiem czy reszcie pasażerów samochodu, w którym tego słuchałam, było równie miło zagłębiać się w meandrach pensjonarskiej umysłowości wiktoriańskiej bohaterki. Co do jednego jednak nie może być wątpliwości – lektorkę dla tego dzieła wybrano bezbłędnie.

Komentarz

Wichrowe Wzgórza – moja ulubiona wersja

Niedawno przeczytana książka Eryka Ostrowskiego pt. ,,Charlotte Brontë i jej siostry śpiące” nie okazała się jak już pisałam aż takim hitem, jednak miała na mnie pewien pozytywny wpływ. Ta dziwna publikacja przypomniała mi mianowicie, za co tak bardzo kochamy opowieści ze wrzosowisk i dlaczego Wichrowe Wzgórza autorstwa (wątpliwego?) Emily Brontë to najlepsza powieść ever. Dzięki panu Ostrowskiemu z ogromnym sentymentem wróciłam do mojej ulubionej ekranizacji tej niezwykłej opowieści i wcale nie była to wersja filmowa z 1992 (Z Ralphem Finnesem i Juliette Binoche w rolach głównych), ale znacznie skromniejsza wersja serialowa z 2009 roku. Możecie myśleć, żem zmysły postradała, ale ten wytwór brytyjskiej telewizji uważam za przejaw reżyserskiego i aktorskiego geniuszu.

8 komentarzy

Zdobywam zamek Dodie Smith

Ta książka była jednym z prezentów urodzinowych od mojego kochanego męża, a o jej wyjątkowości może świadczyć fakt, że (i to mimo opinii dziewczyńskiej powieści) to on pierwszy się do niej dobrał i przeczytał wyjątkowo szybko. Ja na tę przyjemność pozwoliłam sobie dopiero teraz i zapewniam, że warto poświęcić na Zdobywam zamek te dwa lub trzy wieczory. Jak już zaczniecie, nie będziecie chcieli przestać; powieść Dodie Smith wciągnie was do swojego świata i już nie wypuści. Pamiętajcie jednak, żeby nie trzymać tej frajdy tylko dla siebie. Jest to wręcz idealny prezent (na przykład świąteczny, jeśli jeszcze nic nie macie) dla córki, siostry, mamy czy koleżanki, choć zapewne także dla wielu czytelników płci męskiej.

Komentarz

Charlotte Brontë i jej siostry śpiące Eryka Ostrowskiego

Podobnie jak cała rzesza humanistek w moim wieku praktycznie wychowałam się na książkach sióstr Brontë. Pamiętam, że czytane w wieku 16 lat Dziwne losy Jane Eyre były pierwszą książką, z którą spędziłam całą noc, tak mnie ta historia zafascynowała. Ważniejsze jednak okazały się Wichrowe Wzgórza, które czytałam wręcz obsesyjnie i ciągle od nowa. Jednak pomimo iż połowa mojej wyobraźni przebywa nieustannie na wrzosowiskach, a Jane, Heathcliff i Katarzyna to dla mnie jak najbardziej realne postaci, nigdy jakoś szczególnie nie interesowałam się ich wnikliwą analizą krytycznoliteracką (która mogła przecież popsuć całą przyjemność z lektury) ani też dokładnymi danymi biograficznymi na temat życia i śmierci wyjątkowo uzdolnionego rodzeństwa Brontë. Uznałam, że książka Eryka Ostrowskiego będzie dobrym uzupełnieniem moich surowych lektur, niestety chyba zbyt wiele się spodziewałam.

6 komentarzy