Pomiń zawartość →

Niezniszczalni 3 (The Expendables 3)

Obejrzenie tego filmu (podobnie jak pozostałych z serii) wymaga sporej dawki samozaparcia i niemałych ilości piwa, ale zapewniam, że warto. Dla pokolenia moich rówieśników, ale także dla naszych rodziców, jest ten film niczym wehikuł czasu, przenoszący nas do lat osiemdziesiątych. Sylwester Stalone nie tylko wygląda tak samo (za sprawą naciągania twarzy i włosów przeszczepiania), ale także gra tak samo, a nawet opowiada podobne jak za początków kariery czerstwe żarty. Choć czasem od tego wszystkiego zęby bolą, to jednak niczego innego przecież nie oczekuję. Oglądanie Niezniszczalnych jest jak spotkanie z lekko głupawym kuzynem, który działa nam na nerwy, ale go kochamy, bo razem dorastaliśmy.

Film tradycyjnie zaczyna się od spektakularnej akcji, w której nie brak wybuchów, nagłych zgonów i przerażających stert żelastwa. A dalej? Cóż, dalej jest podobnie. Sceny rąbanek, wysadzania i mordowania są poprzetykane komediowymi dialogami i pogróżkami. Tym razem Barney (Sylvester Stallone) musi się zmierzyć ze swoim arcywrogiem, byłym członkiem Ekspendabli, którego wszyscy mieli za trupa. Okazuje się, ten drań, grany przez Mela Gibsona, zabrał się za terroryzowanie afrykańskiego państewka i należy szybko położyć kres jego niecnym poczynaniom (za każdym razem gdy Ekspendable przybywają do jakiegoś państwa, można być pewnym, że znacznie zmniejszą liczebność jego mieszkańców). Ta misja ma być szczególnie groźna, zatem Barney zamiast zwinąć swoich weteranów, odprawia starą gwardię i angażuje grupę wszechstronnie uzdolnionych młodzików z samobójczymi ciągotami. Dzięki przygarnięciu młodych ,,talentów” amerykańskiego kina akcji, wśród których są na przykład Kellan Lutz i Ronda Rousey, możemy docenić Sylwestra nie tylko w roli wojownika czy przyjaciela, ale także opiekuńczego, choć sklerotycznego, tatusia. No urocze!

Nie przeszkadza mi zupełnie (jak już się przemogę) sposób w jaki Niezniszczalni żerują na mojej nostalgii za czasami dzieciństwa. Nie uważam też grających tu aktorów, takich jak Dolph Lundgren, Jason Statham, Jet Li czy Arnold Schwarzenegeger za półgłówków. Wręcz przeciwnie, sądzę, że to fajni, inteligentni faceci, którzy już lata temu zrozumieli gdzie jest ich filmowa nisza. Warto docenić także ich już kultową rolę w byciu wzorcem stuprocentowej, prawdziwej męskości. Idealny mężczyzna w tym wydaniu jest nie tylko silny i umięśniony, ale także lojalny i honorowy. Ważne jest także poczucie humoru i filozoficzny dystans do siebie i spraw tego świata. Prawdę mówiąc wolę już oglądać takich panów niż na przykład dziwacznych bohaterów Marvela czy metroseksualnych modeli z amerykańskich serial i filmów dla młodzieży.

Nieoczekiwanie największą gwiazdą tego przedsięwzięcia okazał się w moim odczuciu Antonio Banderas. Jego postać to młody duchem weteran walk różnorakich, który bardzo chce należeć do grupy Barneya Rossa. Ten uroczy facet jest zbyt gadatliwy i za bardzo się stara, czym przyjemnie odróżnia się na tle pewnych siebie, milczących twardzieli. Jego popisy akrobatyczne to też rzecz warta uwagi. Jego wspinaczka po rusztowaniu czy walka wręcz nieodparcie kojarzą się z pewnym kotem w butach, któremu głosu swego czasu użyczył hiszpański aktor. Warto obejrzeć Niezniszczalnych choćby dla tych popisów gracji i męskiego wdzięku autorstwa Antonia, po którym zupełnie nie widać upływu czasu.

Po kilkunastu minutach wpatrywania się w ekran można mieć wrażenie, że w tej części zagrali chyba wszyscy twardziele jakich mieli w Hollywoodzie. Gdy zobaczyłam Harrisona Forda to już tylko czekałam kto jeszcze i kiedy się pojawi. Pod koniec miałam nawet myśl, która sama uznałam za przejaw geniuszu. Wymyśliłam mianowicie, że aby kolejna część Expendables odniosła jeszcze większy sukces finansowy, trzeba bardziej zachęcić panie do obejrzenia tego hitu. A jak to zrobić najlepiej? Może dodać do stałej mięsiastej obsady Channinga Tatuma w stroju z Magic Mike’a oraz Ryana Goslinga w stroju i charakteryzacji z Młodego Herculesa. Byłoby i strasznie i śmiesznie jednocześnie.

Opublikowano w Filmy

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *