Pomiń zawartość →

Eliza Granville, Gretel i ciemność

Jeśli choć trochę interesuje was psychoanaliza, historia i baśnie (a mnie interesują bardzo) koniecznie musicie przeczytać Gretel i ciemność. Jest to naprawdę niezwykła opowieść, silnie oddziałująca na psychikę, bo odwołująca się do najbardziej wrażliwej i emocjonalnej części duszy, czyli do naszego wewnętrznego dziecka. Mroczny świat Wiednia z przełomu wieków XIX-go i XX-go czy jeszcze mroczniejsze wydarzenia mające miejsce w Ravensbrück ponad cztery dekady później, ukazana są tu w szczególny sposób, przez pryzmat baśni dla dzieci. Każdy kto zapoznał się z dziełem Bettelheima pt. Cudowne i pożyteczne. O znaczeniu i wartościach baśni z pewnością wie, że opowieści dla najmłodszych to nie żadne niewinne historyjki, a sposób na przekazanie najważniejszych archetypów naszej kultury i oswojenia życiowych traum. Tylko dzięki baśniom takim jak Flecista, Hansel i Gretel czy Jaś i magiczna fasola, głównej bohaterce (a raczej bohaterkom) udaje się jakoś przetrwać koszmar, który stał się jej udziałem. Nie dajcie się jednak zwieźć, to wcale nie jest książka dla dzieci.

Fabuła tej oryginalnej opowieści rozgrywa się w dwóch równoległych liniach czasowych. W jednej poznajemy bezimienną dziewczynę, którą w 1899 roku znaleziono w okolicach Wiednia i ze względu na jej stan, oddano pod opiekę słynnego psychoanalityka, doktora Josefa Breuera. Cierpiąca na zanik pamięci, łysa i wychudzona piękność, posiadająca cyfry nadrukowane na swym przedramieniu, stanowi dla starzejącego się lekarza źródło zaskakującej fascynacji i nieprzenikniony obiekt badań. Dziewczyna, nazwana tymczasowo Lilie, twierdzi, że jest pozbawionym uczuć i podróżującym w czasie robotem, a raczej organicznym stworzeniem bez duszy, które przybyło w to miejsce by zapobiec wielkiemu złu z przyszłości. Gdy pada imię jej wroga, chłopca o imieniu Adi, czytelnik już może poczuć, że wie o co w tym wszystkim chodzi, jednak zapewniam, że to złudne uczucie, a rozwinięcie opowieści jest zupełnie niespodziewane.

W drugiej, równoległej linii czasowej, poznajemy uroczą, choć krnąbrną, niemiecką dziewczynkę o imieniu Krysta. Mama Krysty niedawno umarła, a tato zabiera ją z dala od ukochanej niani Greet do miejsca, w którym ma się zajmować stworzeniami zamkniętymi w tajemniczym zoo. Dziewczynka, bardzo pomysłowo oswajająca koszmarny świat za pomocą mrocznych baśni opowiadanych jej przez nieco nieodpowiedzialną opiekunkę (dodającą do i tak mrocznych wersji braci Grimm, jeszcze bardziej upiorne wątki), staje się naszą przewodniczką po koszmarze holocaustu.

Choć zdradzam dość sporo szczegółów, zapewniam, że to nie w głównych wydarzeniach tkwi siła tej powieści, a w sposobie w jaki autorka pozwala nam zajrzeć do wnętrza umysłów swoich bohaterów. Oczywiście, najciekawsza jest dziecięca perspektywa Krysty, dla której czarownice palące dzieci w piecach, magiczne fasole i zaklęte ścieżki nie są żadną fikcją, a czystą prawdą. Chyba jeszcze nigdy baśnie tak dosłownie nie ratowały życia i nie miały aż tak terapeutycznej funkcji jak w przypadku tej małej, dzielnej i bardzo niepokornej osóbki.

Równie ciekawe, a przy tym szalenie pouczające, było dla mnie też spotkanie z doktorem Josefem Breuerem. Jest on wzorowany na postaci prawdziwego psychoanalityka, a właściwie pierwszego psychoanalityka, który był mentorem samego Freuda i stworzył wraz z nim rewolucyjną metodę uzdrawiania psychiki znękanych pacjentów. Starzejącego się doktora poznajemy w dość trudnym dla niego momencie życia: żona jest nieobecna i nie wiadomo dlaczego, ani na jak długo, służba w tym czasie robi co chce, a środowisko naukowe Wiednia go lekceważy, drwiąc z jego romansu ze słynną Anną O. (czyli Berthą Pappenheim). Zjawienie się olśniewająco pięknej i zagadkowej Lilie pozwala mu na ucieczkę w świat uniesień i młodzieńczych westchnień, ale także skazuje na mroczne cierpienia na skutek niedostępności zakazanych przyjemności. Nie ukrywam, że wewnętrzne walki i opisy płonięcia z zazdrości psychoanalityka, należą do moich ulubionych fragmentów tej powieści. Są złożone, realistyczne, a przy tym autoironiczne i zjadliwe, bo to wszak najbardziej wprawne oko jest tu obserwatorem emocji doktora, czyli jego własne.

Jestem przekonana, że również ze względu na duże walory edukacyjno-hitoryczne, Gretel i ciemność spodoba się wielu czytelnikom. Eliza Granville zabiera nas w podróż nie tylko po Wiedniu z końca XIX-go wieku, czy do obozu koncentracyjnego, ale wręcz do korzeni antysemityzmu. Pierwsze pogromy w wiedeńskim getcie czy oswajanie sytuacji w obozie koncentracyjnym poprzez specjalne nazewnictwo więźniów, mówią naprawdę wiele (i to bardzo sugestywnie) o złu czającym się w pojedynczych ludzkich umysłach i całych społecznościach.

Bardzo podobała mi się ta powieść jako całość, zwłaszcza to, że co chwila byłam zaskakiwana, a jedyne zastrzeżenia jakie mam dotyczą zakończenia, które mogło być jak dla mnie bardziej zdecydowane. Choć nie jest to zwykłe fantasy o podróżach w czasie (na co liczyłam), to jednak mam wrażenie, że autorka zamiast się wahać, mogła wykonać zdecydowany skok, zamiast subtelnego i oczywiście nieco baśniowego rozwiązania. Jestem jednak pewna, że bardziej zrównoważonym ode mnie czytelnikom, takie zakończenie przypadnie do gustu.

Koniecznie jeszcze muszę też nadmienić, że naprawdę dawno nie czytałam powieści z tak dobrze zarysowanym drugim planem. Widać, że autorka bardzo się natrudziła oddając realia życia z przeszłości, ale także tworząc swoich złożonych bohaterów. Niania, kucharka, niecna kochanka, Benjamin oraz Daniel (czyli chłopcy towarzyszący głównym bohaterkom), wszyscy mają dość specyficzne indywidualne rysy, których nie można wymazać z pamięci przez długi czas po zakończeniu lektury.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Domu Wydawniczego PWN.

Opublikowano w Książki

Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *