W rolach głównych pewien chłopiec, który przesiedział kilka lat w psychiatryku, jego siostra mająca obsesję na punkcie dziwnego lustra oraz kaskada rudych włosów tejże siostry. A tak na poważnie to długo myślałam, że Oculus to jakiś dziwny thriller okulistyczny (szalony optyk biega z okularami po lesie, czy coś podobnego), w stylu najnudniejszych na świecie Oczu Julii, okazuje się jednak, że nie jest tak źle, film da się oglądać, choć bardziej nudzi niż straszy. Jest to w pewnym sensie nawet ciekawe studium pewnej obsesji, a także opowieść o dziecięcej traumie i próbie jej przezwyciężenia przez osierocone rodzeństwo, jednak przede wszystkim chodzi o lustro. Lustro jako morderca wysysający z ludzi życie i doprowadzający do obłędu, a także lustro jako soczewka powiększająca nasze fobie i obsesje. Cóż, dla mnie po seansie nic się nie zmieniło i lustro jest przede wszystkim symbolem współczesnego kultu piękna, ale z prawdziwą radością stwierdziłam, że nie tylko ja widzę straszne rzeczy w lustrze o poranku.
KomentarzMiesiąc: marzec 2015
Sztuczna inteligencja przeżywa w kinie swój renesans, a Ex Machina Garlanda jest chyba najbardziej atrakcyjnym filmem z tego nurtu jakie ostatnio udało mi się obejrzeć. Na pewno Alicia Vikander, posiadaczka najbardziej uroczej i niewinnej buzi w showbiznesie, stała się najpiękniejszą twarzą nowoczesnych technologii. Pomyślcie tylko jaki byłby hit z Her gdyby do głosu Scarlett dodano taką twarz. Poza rewelacyjnym castingiem, wielką zaletą Ex Machina jest także jego kameralny klimat i wielka powściągliwość w wypowiadanych przez postaci słowach. Każdy drobiazg ma tu swoją wagę i znaczenia, liczy się każde drgnienie mięśni, a widza wyjątkowo nie traktuje się jak idioty. Takie filmy lubię najbardziej, no może oprócz dramatów historycznych, które jednak mimo wielu zalet nie pobudzają wyobraźni i szarych komórek do wzrostu jak porządne sci-fi.
6 komentarzyByłam przedwczoraj na niezwykłym pokazie filmu Był sobie las. To była jedyna okazja by ten obraz obejrzeć w szczecińskim Multikinie, ponieważ nasze kina nie widziały potrzeby sprowadzania tego filmu, a i jak się można przekonać śledząc fora, w całej Polsce był on krótko wyświetlany tylko w kinach studyjnych. Na szczęście są jeszcze takie osoby jak pani Katarzyna Brzozowska, która o film zawalczyła, do Szczecina go sprowadziła, a my mogliśmy znów poczuć się jak małe dzieci na bardzo ciekawej lekcji biologii. Zanim napiszę o czym film jest muszę wyrazić swą radość z tego, że na sali były zarówno kilkuletnie maluchy, jak i osoby nieco dojrzalsze. Mam nadzieję, że takich spotkań filmowych będzie jeszcze wiele.
KomentarzUdało nam się wczoraj całkiem legalnie i darmowo obejrzeć online przedpremierowo Fankę i spieszę donieść, że jeśli liczycie na lekką i przyjemną francuską komedię, to lepiej odpuście sobie seans. Jeśli jednak chcecie obejrzeć coś innego niż zwykle, intrygującego i bawiącego raczej czarnym humorem, to naprawdę polecam. Jest to dość odjechana historia Muriel (Sandrine Kiberlain), obsesyjnie wręcz zakochanej w pop gwiazdorze Vincencie Lacroix (Laurent Latiffe). Podobizny piosenkarza zdobią każdą ścianę w jej domu, a każdy koncert czy wywiad Vincenta jest przez nią bacznie, najczęściej na żywo, oglądany. Jednym słowem najwierniejsza fanka i to już od 20 lat. Oprócz muzyki, dość przeciętne życie rozwódki pracującej w salonie urody, Muriel ubarwia sobie opowieściami, którymi hojnie raczy nielicznych znajomych. W tych historiach zawsze dzieją się rzeczy mało prawdopodobne, występują osoby zbyt znane, by ktokolwiek mógł Muriel uwierzyć. Wszystko to jednak do czasu.
SkomentujZmożona długotrwałym chorowaniem, od wielu dni zmasakrowana przez katar i inne grypowe dolegliwości, postanowiłam poprawić sobie humor lekkim i zabawnym seansem. To się udało tylko połowicznie, bo Focus to komedia taka trochę na siłę i jakby niedokończona. Dowcip jest, ale trochę za mało i jakiś taki dziwny. Romans, jak najbardziej, tyle że co to za miłość, gdy ktoś jest aż tak zimnym draniem jak postać Willa Smitha, a my do końca nie wiemy co było naprawdę, a co na niby. Wszystko to jednak nic przy brakach scenariuszowych, przez które zamiast filmu oglądamy praktycznie bardzo długi teledysk, do którego tylko gdzieniegdzie powstawiano dialogowe przerywniki.
KomentarzFürstenfelde, leżące na terenie wschodnioniemieckiej krainy Uckermark, to jedno z tych podupadających i wymierających miejsc, w których więcej jest starych niż młodych, a każdy, kogo nie interesują walory turystyczne wiejskiej okolicy, już dawno wyjechał do Berlina. Kiedyś ta miejscowość miała prawa miejskie, współcześnie to nieduża wioska, która funkcjonuje głównie dzięki swojemu malowniczemu położeniu pomiędzy dwoma dużymi jeziorami. Z tego opisu zrodziło się w mojej głowie skojarzenie z cieszącymi się wielką popularnością filmami i serialami, w których to spokojna i cicha mieścina okazuje się skrywać mroczne tajemnice, zło czai się tuż pod powierzchnią sąsiedzkich uśmiechów, a do prawdy dokopuje się obcy detektyw, który przybywa prowadzić śledztwo w sprawie tajemniczej zbrodni. Właściwie wszystko się zgadza, tyle że nie ma detektywa. Prawdziwe oblicze Fürstenfelde poznajemy dzięki jego ludzkim i zwierzęcym mieszkańcom, a zamiast śledztwa mamy ducha opowieści, który porywa nas w ten niezwykły świat, w którym baśnie i legendy mieszają się z prawdziwą historią niepozornej dziś niemieckiej wioski.
SkomentujJosephine to wykwit współczesnej popkultury, przeznaczony dla bardzo konkretnego typu widza, a właściwie widzki, bo to film tak kobiecy jak tylko się da. Jest to produkcja z generacji nowych francuskich komedii (o znacznie mniejszym ładunku gustowności i uroku), który spodoba się fankom Leny Dunham, Kim Kardashian i Seksu w wielkim mieście. Tytułowa Józefina jest nowoczesną, wyzwoloną trzydziestolatką, która rozpacza z powodu nieposiadania jeszcze męża, co jednak nie znaczy, że nie cieszy się wśród panów sporym powodzeniem. Uwagę mężczyzn, nieodmiennie od jej wczesnej młodości, przyciąga pewien fizyczny atut, który ona uznaje za największy feler, czyli wyjątkowo duże w stosunku do reszty ciała pośladki. To wokół tej części ciała, o której ogromnym znaczeniu przekonany musi być każdy kto śledzi karierę medialną pań Kardashian, kręci się z początku cała fabuła, która z czasem osiada nieco na mieliznach dość płytkiego życia wewnętrznego bohaterki, bardzo przypominającej Carrie Bradshaw.
KomentarzFilm Małgorzaty Szumowskiej to skromne, pomysłowe przedsięwzięcie, którego sukces opiera się na oszczędnych, lecz głębokich i wieloznacznych dialogach oraz na najwyższej klasy aktorstwie. Body/Ciało jest uniwersalną opowieścią o poszukiwaniu sensu w zaświatach i walce ducha z materią, ale też jest bardzo aktualną narracją o tu i teraz polskiej rzeczywistości. Do tego jest tu sporo dość zaskakującego, wręcz wisielczego humoru oraz dużo ciepła i ludzkiej życzliwości.
Skomentuj