Pomiń zawartość →

Miesiąc: październik 2014

Herkules i inne starożytne osobliwości

Obawiałam się tego od dawna, ale dałam radę i obejrzałam wreszcie Herkulesa z Dwaynem Johnsonem. Prawdę mówiąc myślałam, że będzie znacznie gorzej, a tu całkiem przyzwoita rozrywka, która nawet dała mi do myślenia na dłuższy czas. Możecie pomyśleć, że jestem mało wybredna, ale w porównaniu do innych tegorocznych piaskowo-sandałowych tworów, takich jak Pompeje czy Legenda Herkulesa, ten film wypada całkiem przyzwoicie. Chyba urzekło mnie podobieństwo głównego bohatera do pierwszego Herkulesa jakiego widziałam, czyli do Kevina Sorbo. No i świetnie, że ta skromna produkcja nie poszła w całości w efekty specjalne, tylko ma na siebie jakiś konkretny pomysł.

Skomentuj

Po prostu razem

Jedna z naszych czytelniczek niedawno przesłała mi listę swoich ulubionych filmów, za co jestem jej bardzo wdzięczna. Z wielką radością znalazłam tam także swoje ukochane pozycje, w tym francuskie filmy z Audrey Tautou. Co prawda o Delikatności już pisałam, ale o Po prostu razem jeszcze nie. Jakoś wydawało mi się, że melodramat z 2007 roku nie będzie nikogo interesował, ale skoro Ola ogląda, a na Filmwebie wciąż są dopisywane pochlebne opinie o tej produkcji, to może warto. Dzięki Oli mam okazję by do filmu wrócić, no i właśnie się dowiedziałam, że jest też książka, więc czeka mnie jeszcze miła lektura w najbliższym czasie. Dlatego warto polecać sobie różne rzeczy!

2 komentarze

Eskorta

Hilary Swank mnie wzrusza od lat. Każdy jej film jest dla mnie ważnym wydarzeniem, a The Homesman poruszył mnie tak, jak nic od czasu Million Dollar Baby. Zresztą między tymi filmami jest wiele podobieństw. Aktorka po raz kolejny udowodniła, że świetnie się sprawdza w rolach kobiet silnych, niezależnych, ale też wrażliwych, które potrafią okiełznać nawet najbardziej zatwardziałego, oschłego czy agresywnego mężczyznę. Mój podziw i sympatia dla amerykańskiej artystki bierze się chyba stąd, że potrafi ona brak spektakularnej urody przekuć na swoją korzyść i zabłysnąć na ekranie dzięki wielkiej inteligencji i niespotykanemu talentowi. Jej gra trafia bezpośrednio do moich emocji, niezmiennie wywołując wielkie poruszenie. Bardzo mnie też cieszy, że inni zdają się reagować podobnie, a The Homesman spotkał się na świecie z zasłużonym uznaniem.

Komentarz

Wszystko, co lśni Eleanor Catton

Nie będę wam tu pisać o nagrodach Bookera i o rekordach, które pobiła Eleanor Catton ponieważ o tym możecie poczytać w trzydziestu innych miejscach (sama poczułam, że muszę to przeczytać, na skutek kontaktu z magazynem Książki, gdzie ta powieść jest reklamowana chyba w trzech miejscach; dawno nie widziałam tak intensywnej promocji). Nie widzę także sensu w zachwytach nad objętością tego grubaska, ani nad pięcioma latami, które autorka poświęciła pracy nad nim. To wszystko nijak się ma do najważniejszych rzeczy dla czytelnika, czyli po prostu do tego jak się to czyta, czy jest w ogóle sens i czy chce się do lektury jeszcze potem wrócić. Moja odpowiedź na to wszystko jest bardzo prosta: źle, nie i jeszcze raz nie.

4 komentarze

Furia

Dla mnie Brad Pitt jest aktorem tego kalibru, że zwyczajnie wydaje mi się oczywiste, iż na kolejny film z jego udziałem należy obowiązkowo pomaszerować do kina. Tym razem jego wybredny gust aktorski także mnie nie zawiódł, a w dodatku okazało się, że nie jest on jedyną gwiazdą błyszczącą w Furii. Film Davida Ayera (podobnie jak Bogowie ulicy i inne jego dzieła) to surowe męskie kino, pełne brutalności i gorzkich życiowych prawd. Może i jest nieco schematyczne, może i dialogi nie należą do najoryginalniejszych, ale i tak zapewniam wszystkich, że wciąga tak bardzo, że po wyjściu z kina jeszcze bardzo długo będzie się wam wydawało, że też byście mogli wsiąść do czołgu i zabijać wrogów setkami. Furia bardzo wciąga, wręcz do reszty pochłania, nie pozwalając na jakikolwiek emocjonalny dystans. Ci bohaterowie nas wkurzają, irytują, obrzydzają i zachwycają w chwilach wielkości, kiedy to po prostu nie można im nie kibicować.

Skomentuj

Dziwne komedie o rodzicach (Sekstaśma i Jak ona to robi?)

Chyba jak każdy, kto nie posiada potomstwa, jestem czasem ciekawa realiów tego obcego świata. Dlatego też popełniam czasem tak niewyobrażalne błędy jak wczoraj wieczorem, gdy radośnie zasiadłam do oglądania Sekstaśmy. No przecież nie może być aż tak źle. Oj, jednak może. Koszmar seansu nie wiązał się tylko z tym, że cały film jest jedną wielką antyreklamą produktów Apple (lub jak niektórzy wolą, lokowaniem produktów Apple; ja też uważam, że iPady i chmury są tu bardziej wyszydzane niż reklamowane i jakoś nie gonię do Apple Store po nowy model). Podczas oglądania tego wulgarnego potworka bardziej mnie zastanawiało to, dlaczego tak często pokazuje się małżeństwa z dziećmi jako kompletnie odmóżdżonych idiotów, a samo rodzicielstwo jako niemal heroiczny wyczyn. Pod tym względem Sekstaśma bardzo przypomina moją poprzednią najmniej ulubioną komedię rodzicielską, czyli Jak ona to robi? z S.J. Parker. Czyżby wszyscy dookoła, zachwalając pociążowy błogostan i istny raj na ziemi, jakim stał się ich dom po narodzinach upragnionego aniołka, nie mówili nam całej prawdy?

2 komentarze

Szkarłatny płatek i biały (The Crimson Petal and White)

Szkarłatny płatek i biały to zjawisko bardzo ważne i ciągle obecne w moim życiu. Impulsem do tego wpisu, do którego długo nie mogłam się zebrać, jest lektura wielkiej (pod względem fizycznym) współczesnej powieści wiktoriańskiej Wszystko, co lśni Eleanor Catton. Problem mam z tą książką ogromny, bo to niby nagrody ważne zgarnia i jest wychwalana w czasopismach literackich, zatem to, że jest zupełnie nieciekawa i jak dla mnie ledwo średnia staje się dowodem na to, że jednak literackiego gustu jestem zupełnie pozbawiona. Jeśli jednak męczycie się nad Wszystko, co lśni tak jak ja, czytacie w pośpiechu by mieć szybko z głowy lub też zmuszacie się do lektury, ponieważ szkoda wam wydanych na to tomisko pieniędzy, to zachęcam do zwrócenia się ku bardziej przyjaznej literatury wiktoriańskiej (gdy już z tym skończycie, na pociechę). Szkarłatny płatek i biały przywróci wam wiarę w literaturę, która jest nie tylko wartościowa, ale także interesująca i zwyczajnie piękna.

3 komentarze

Gotham

Nadeszły smutne czasy dla bohaterów, skoro kręci się coś takiego jak Gotham. Przykro mi o tym pisać, ale to jest naprawdę złe. Prawdę mówiąc jest to aż tak nudne, kiczowate i pozbawione stylu, że gotowa bym była zapłacić, byle tylko nie musieć oglądać kolejnego odcinka. W czasach mojej młodości (koniec poprzedniego stulecia) był taki serial animowany o nastoletnim Batmanie z przyszłości i nawet to było lepsze od papki jaką dostaliśmy w tym roku. Można się było tego w sumie spodziewać skoro twórcą serii jest Bruno Heller. Jego produkcje (np. Mentalista) wyróżniają się charakterystyczną ciepłą aurą, która do kryminalnej tematyki, na którą się uparł, pasuje jak pięść do nosa (lub, jak ostatnio przeczytałam, jak garb do ściany). Szczerze radzę by każdy, kto jeszcze nie widział, trzymał się od Gotham z daleka.

Komentarz

Mapy gwiazd

Mapy gwiazd to jeden z tych filmów, podczas oglądania których nasze serce mówi nam, że jest nudno, nieciekawie, sztywno, ale mózg jednocześnie podpowiada, że to będzie film, który zyska status kultowego i pewno będą go cytować w całej masie innych produkcji. Chodzi nie tyle o uznanego reżysera (słynącego z zamiłowania do ostrej satyry Davida Cronenberga), co o tematykę. Cóż bowiem fabryka snów kocha bardziej niż analizowanie samej siebie. Chciałabym napisać, że prezentowany tu obraz Hollywood to zachwycające widowisko, pełne utalentowanych, charyzmatycznych artystów, ale tak niestety nie jest. Ten zimny, suchy, sterylny film prezentuje zbiorowisko upadłych gwiazd, które nie tylko nie są dobrymi aktorami, ale nawet ludzie z nich marni.

Skomentuj

Brud

Nie będę ukrywać, że nie jestem fanką takiego kina. Ani Trainspotting, ani Zły porucznik (do których porównuje się Brud) nie są dla mnie filmami kultowymi czy ważnymi, więc tym bardziej tym dziełem zachwycić się nie mogę. W dodatku reklamowanie Brudu jako czarnej komedii uważam za ogromne nieporozumienie. Żeby śmiać się z grubych żartów edynburskich policjantów i przestępców trzeba być chyba bardzo niewybrednym nastolatkiem wychowanym na Polsacie. Wesołości nie wzbudziły we mnie też liczne bójki, wymioty, agresywny seks czy narkotykowe zjazdy. A może to rozbite rodziny, korupcja czy problemy psychiczne są takie śmieszne dla dystrybutora? Choć się nie zachwycam to uważam, że Brud jest ważnym filmem, ciekawym artystycznie, tyle że akurat ta tematyka oraz rodzaj komizmu raczej do mnie nie trafia.

2 komentarze