Pomiń zawartość →

Miesiąc: sierpień 2014

Finał Czystej krwi

What the fruit? Czy oni tak na poważnie skończyli właśnie w ten sposób?! Nie wiem jak reszta fanów na całym świecie czuje się po ostatnim odcinku Czystej krwi, ale ja jestem szczerze zawiedziona i mam wrażenie, że ktoś sobie zrobił z widzów niesmaczny żart. Tyle letnich sezonów spędziliśmy razem, choć momentami nie było łatwo znosić te potężne dawki kiczu jakie nam serwowano, a teraz rozstajemy się z bohaterami z wielkim niesmakiem. Mój stosunek do Czystej krwi najlepiej wyraża chyba metaforyczny obraz pięknego owocu (to pierwszy sezon), na którym wyrosła pleśń, która porósł grzyb, z którego wylazł jeszcze obleśny robak (to ostatni odcinek ostatniego sezonu). Absurdy mnożyły się i wyrastały w boczne odnogi fabularne, a my przez lata przywykliśmy do tej niegrzecznej bajeczki z bardzo poprawnym politycznie morałem. Czy ktoś się jednak spodziewał, że finał tego widowiska okaże się takim sentymentalnym bełkotem?

Skomentuj

Molier na rowerze (Alceste a bicyclette)

Dziwnym zrządzeniem losu nie trafiłam na ten film wcześniej i naprawdę tego żałuję. Molier na rowerze (to chyba polski tytuł mnie jakoś odstręczał do tej pory) podobał mi się ogromnie i nie chodzi tylko o to, że polonistka musi lubić wszystko co choćby zahacza o lektury szkolne. Wartość tej opowieści zawiera się oczywiście w nowej interpretacji dworskich dylematów pewnego Alcesta z dramatu Moliera, który zniechęcony hipokryzją dworskiego życia, postanawia żyć w samotności. Dla mnie równie ważna jest wspaniała stylistyka filmu, który jest kwintesencją tego, czego zawsze szukam we francuskich filmach. Każdy kadr Moliera na rowerze jest tak piękny, że mógłby wisieć na ścianie jako obraz (taki współczesny Vermeer w klimacie).

Skomentuj

Piękne dni (Les Beaux jours)

Piękne dni to film dla widzów dojrzałych, którzy lubią złożone postaci o nieoczywistej motywacji. Jest to historia niebanalna, pełna stylu, uroku i gorzkich życiowych prawd. Tytułowe Piękne dni to najprościej rzecz ujmując klub seniora, do którego zaczyna uczęszczać Caroline (Fanny Ardant) w pierwszych dniach swej zasłużonej emerytury. Poza ciekawymi zajęciami i towarzystwem rówieśniczek, do atrakcji należy tu także młody i przystojny Julien (Laurent Lafitte), uczący seniorów i seniorki obsługi komputera.

2 komentarze

Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął

Tematem moich wpisów na blogu do końca tygodnia będą filmy o seniorach. Jako pierwszy mający swoją premierę w czerwcu Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął. Ta zaskakująco dziwna szwedzka czarna komedia to adaptacja (podobno znacznie lepszej niż film) powieści Jonasa Jonassona. Nie zamierzałam oglądać tej produkcji, bo jakoś pocieszne staruszki człapające w kapciochach i kobiety wydzierające się na całego Alllaaaann!, czyli główne składniki zapowiedzi, jakoś do mnie nie przemówiły. Jednak gdy na początku filmu dowiedziałam się, że jedyną osobą, którą kochał Allan Karlsson był jego rudy kocur Messerschmitt, wiedziałam, że nie odejdę od ekranu do samego końca. Oczywiście motyw zwierzęcy nie jest tu najistotniejszy, jednak przewija się w kluczowym momencie, zajmującą naprawdę sporą część kadru słoniową pupą.

Komentarz

Generation Iron

Dziś również dokument zamiast fabuły. Generation Iron to film naprawdę wart zobaczenia. To nic, że opowiada o grupie muskularnych panów przygotowujących się do najbardziej prestiżowego konkursu kulturystycznego, czyli do Mister Olimpia. Nawet jeśli nigdy nie byliście na siłowni, a mijani na ulicy faceci z grubymi karkami i w dresie budzą w was tylko negatywne uczucia, warto przeprowadzić na sobie eksperyment psychologiczny i spróbować z otwartym umysłem rozumieć co kryje się w głowach mężczyzn, którzy rzeźbią swoje ciała niczym rzeźbiarze. W Generation Iron kulturystyka jest sztuką, ale też sposobem życia, formą psychoterapii oraz źródłem dochodu i naprawdę można sobie tylko życzyć, żeby każdy człowiek podchodził do tego co robi tak poważnie jak ci pakerzy do pompowania mięśni.

Skomentuj

Więcej niż miód (More Than Honey)

Choć to film dokumentalny, a w dodatku przyrodniczy, to poruszył mnie dogłębnie. Więcej niż miód nie ma w sobie niczego z nudnych produkcji o żabach i motylach jakie puszczano nam na biologii. Nie doszukamy się też podobieństwa do produkcji puszczanych w niedzielne przedpołudnie (najczęściej o afrykańskiej sawannie), przy których ojciec rodziny może dyskretnie przysypiać. Oglądając film Marcusa Inhoofa można zjeść paznokcie z emocji, a przy okazji zupełnie zmienić punkt widzenia na związek człowieka z naturą.

Skomentuj

Chasing Life

Pomimo iż serial opowiada o młodej kobiecie, która właśnie się dowiedziała, że ma raka, nie spodziewajcie się hitu na miarę Słowa na R (The Big C). Chasing Life jest bardziej w klimacie Kochanych kłopotów, tylko mniej dowcipnie i bardziej anemicznie. Moim skromnym zdaniem każdy odcinek tego serialu mógłby być o połowę krótszy, co zresztą łatwo można osiągnąć nie tracąc przy tym nic z akcji; wystarczy tylko wyciąć wszystkie omdlewające, przeciągłe i boleściwe spojrzenia głównej bohaterki. Choć jest to produkcja na ważny rakowy temat, to niestety muszę przyznać, że April (Italia Ricci) straszliwie działa mi na nerwy i momentami chciałabym by białaczka ją pokonała, żeby wreszcie przestała biadolić. No naprawdę dobry pomysł, ale kiepskie wykonanie.

Komentarz

Garfunkel and Oates

Dziewczyny należące do duetu Garfunkel and Oates to dwie amerykańskie aktorki i gwiazdy estrady kabaretowej. Riki Lindhome i Kate Micucci złożyły nazwę duetu z nazwisk dwóch panów, którzy w swoich zespołach byli tą mniej zauważalną i często pomijaną częścią. Teraz można już oglądać ich fantastyczny serial, ale panie od jakiegoś czasu zyskują międzynarodową sławę dzięki portalowi You Tube, na którym można oglądać ich śmieszno-dziwne piosenki. Ostrzegam, można się od nich wręcz uzależnić.

Skomentuj

You’re the Worst

Bohaterowie tego serialu komediowego postanowili z tego, czego większość młodych ludzi się wstydzi, uczynić swoje największe zalety. To raczej nie jest produkcja dla wielbicieli komedii romantycznych, którzy chcieliby oglądać słodką i ponętną parę w zalotach. You’re the Worst jest dla realistów, którzy nie boją się nazywać rzeczy po imieniu i często szukają nietypowych rozwiązań. Tutaj najpierw idzie się do łóżka a potem rozmawia i żadne społeczne przesądy, czy presja otoczenia nie są w stanie wpłynąć na to co główni bohaterowie do siebie czują. A zresztą po co się rozpisywać, skoro każdy odcinek zaczyna się piosenką z tekstem, że „I tak cię zostawię”.

Skomentuj

Wróg (Enemy)

Bez zbędnych wstępów, spieszę poinformować, że Wróg to jeden z najgorszych filmów jakie widziałam i to nie ostatnio, ale w ogóle. Oglądanie go było męczące, nudne, momentami bolesne, a procesowi temu towarzyszyło poczucie totalnego absurdu (i to nie w pozytywnym sensie, np. komediowym). To zwyczajnie jeden z tych filmów, po którym czujecie, że ktoś was oszukał i ukradł półtora godziny z życia. To nie widzowie powinni płacić za bilet na film, ale dystrybutor widzom by ktokolwiek chciał ,,dzieło” obejrzeć. Zapewniam wszystkich, że jeśli już zdobędziecie się na heroiczny wyczyn obejrzenia Wroga, to po wszystkim będziecie nienawidzić reżysera, a także ogarnie was fala współczucia dla grających tu, całkiem niezłych, aktorów.

5 komentarzy