Pomiń zawartość →

Miesiąc: maj 2014

Penny Dreadful

Nareszcie coś na poziomie dla wielbicieli duchów, strachów i monstrów. W przeciwieństwie do większości produkcji o wampirach, do oglądania tej nie wstyd się przyznać. Penny Dreadful ma wszystko by odnieść ogromy sukces: świetnych aktorów, wysmakowaną stylistykę i najciekawsze wątki fabularne jakie stworzyła dziewiętnastowieczna literatura. Jest mrocznie, gotycko i seksownie. Ten serial to szczególna gratka zwłaszcza dla czytelników Brama Stokera, Mary Shelley czy Oscara Wilde’a, którzy z pewnością kolejny raz chętnie zobaczą swoje ulubione monstra w akcji.

3 komentarze

Turn

Mam wiele radości z oglądania serialu Turn. Jest to jakby nagroda pocieszenia dla osób spragnionych dobrego widowiska na temat historii Stanów Zjednoczonych, rozczarowanych głupotą serialu Salem. Nie obchodzi mnie nawet, że jest to w dużej mierze widowisko zdominowane przez mężczyzn, wojnę i politykę, w którym w dodatku (jak zwracają na to uwagę liczni internauci na forach filmowych) pełno jest detali niezgodnych z prawdą historyczną. Turn jest reklamowany jako serial o pierwszych amerykańskich szpiegach i rzeczywiście tym właśnie jest: nowoczesnym widowiskiem, w którym nie brakuje trzymającej w napięciu akcji w stylu Jamesa Bonda, ubranym w historyczny kostium.

Skomentuj

Haruki Murakami, Słuchaj pieśni wiatru i Flipper roku 1973

Dostajemy oba te utwory (wydane w jednym, niezbyt opasłym tomie) 25 lat po ukazaniu się ich w Japonii, ale gdyby ktoś mi powiedział, że napisano je teraz, jako parodię wszystkiego co Murakami do tej pory wydał, to też bym spokojnie uwierzyła. Jest tu wiele motywów, które rozwinęły się w późniejszej twórczości japońskiego prozaika i zapewne wielu jego fanów będzie miało wielką frajdę z identyfikowania znajomych postaci, wątków i ogólnie klimatu. Właściwie trudno te pierwsze próby pisarskie nazwać powieściami; to raczej takie poszarpane, ścinkowe dłuższe opowiadania. Trzeba także przyznać, że to najsłabsze kawałki Murakamiego ze wszystkiego co opublikował i wcale się nie dziwię, że tak długo autor nie godził się na ich przekład z japońskiego. Naprawdę nie mogłam uwierzyć, że Słuchaj pieśni wiatru wygrało jakikolwiek literacki konkurs.

Komentarz

Yves Saint Laurent

Ten film to kolejne wielkie rozczarowanie, chyba największe w tym sezonie, bo naprawdę się naczekałam i miałam spore nadzieje. Paradoksalnie moje czekanie zaowocowało tym, że podczas seansu nie mogłam się doczekać końca. Naprawdę jest aż tak źle. Jeśli ktoś nie zna dokładnie historii mody oraz nie zaznajomił się wcześniej ze szczegółami biografii francuskiego projektanta, może mieć prawdziwe trudności ze zorientowaniem się w treści ekranowych migawek.

Skomentuj

Miliarderzy z przypadku Bena Mezricha

Miliarderzy z przypadku to rzecz lekka, przyjemna i bardzo pouczająca, ale w żadnym razie nie wielka literatura. Trafiłam na nią, podobnie jak na większość książek, przypadkiem i z dużym opóźnieniem. Cała reszta świata przeczytała to w czasie kulminacji sukcesu filmu The Social Network. Gdybym także wcześniej oddała się lekturze, prawdopodobnie film zrobiłby na mnie większe wrażenie, ale to nieistotne. Zastanawiacie się pewnie czemu czytam Miliarderów z przypadku właśnie teraz (kiedy na przykład nowy Murakami czeka na półce). Otóż, pewno jak większość z was, mam poważne problemy z koncentracją i motywacją do jakiejkolwiek pracy, gdy temperatura przekracza 30 stopni. Mózg się zatrzymuje i jest w stanie przetworzyć tylko lekkie czytadło. Na szczęście to czytadło jest także bardzo poważną motywacją do wzięcia się w garść i pykania w klawiaturę choćby nie wiem co.

Skomentuj

Black Box

Black-boxOd pierwszych minut pierwszego odcinka tego serialu wiedziałam, że Black Box to absolutny hicior. Oczywiście, można się czepić, że za ładne to wszystko, trochę surrealistyczne i odjechane, a do tego pełno w tej produkcji podejrzanych zbiegów okoliczności, ale przecież dobrze wiemy, że wystarczy dobra atmosfera, tempo i charyzmatyczny główny bohater, a żadne z wymienionych głupstw nie będzie się naprawdę liczyć. Tak jest właśnie w przypadku Czarnego Pudełka (już nie mogę się doczekać polskiego tłumaczenia tego tytułu). Wiele osób znienawidzi ten serial (to ci bez wyobraźni), ale myślę, że równie wiele go pokocha. Mogę się założyć, że niedługo każda moja koleżanka-psycholożka będzie powoływać się na przykłady właśnie z tego serialu.

Komentarz

Fargo

Hipnotyczny urok filmu bardzo mi odpowiadał, a serial wciąga już zupełnie. Uważam, że to fantastycznie, że ktoś postanowił nawiązać do tematu filmu braci Coen z 1996 roku i twórczo rozwinąć poszczególne wątki. Film taki jak Fargo z pewnością na to zasługuje. Zresztą sprawdziło się znakomicie w przypadku Hannibala, więc czemu rozciągnięcie na serial miałoby się w tym przypadku nie powieść? Jedynym zarzutem jaki można mieć do wersji serialowej jest to, że z założenia wszystko jest tu bardziej czyste i estetyczne niż w filmie. Pierwsze Fargo miało taki miły zapyziały klimat, a jego bohaterowie, nie dość że boleśnie głupi, byli przy tym niezwykle szpetni. Takiej kolekcji krzywych zębów, desperacko domagających się wizyty u ortodonty, na próżno szukać w serialu. Za to nowa produkcja daje nam znaczne większą ilość naprawdę dziwacznych fabularnych zakrętasów. To jest chore, głupkowate, zakręcone i nielogiczne, ale w tym wszystkim naprawdę bliskie realnego życia i jego nieprzewidywalności.

3 komentarze

Dziecko Rosemary (Rosemary’s Baby)

No i mamy kolejne rozczarowanie tego sezonu. Składający się z dwóch części remake kultowego dzieła Polańskiego nie powala ani oryginalnością podejścia do tematu, ani tym bardziej grą aktorską. Jedynymi powalonymi są zapewne ci widzowie, którzy normalnie polegli ze znudzenia i zasnęli na kanapie. Żałuję ogromnie, że zmarnowałam na ten seans ponad trzy godziny z mojego życia (które mogłam przeznaczyć na przykład na oglądanie po raz kolejny oryginalnej wersji). Oczywiście rozczarowanie jest tak duże, ponieważ oczekiwania też miałam ogromne. Narobili człowiekowi nadziei, a tu taka nuda i aktorskie drewno. Coś nie bardzo pani Holland to wyszło.

Skomentuj

Prey

Prey to brytyjski miniserial ukazujący kilka dni z życia pewnego detektywa z Manchesteru. Marcus Farrow (John Simm) jest skromnym, spokojnym i na pozór zwyczajnym do bólu rozwodnikiem, który smuci się co prawda utratą żony, ale i tak z troską opiekuje się dwoma synkami. Jego szarą egzystencję przerywa ciąg wypadków zapoczątkowany przez dokopanie się przez niego do archiwalnych informacji na temat groźnego przestępcy. W jednej chwili policjant wygrzebuje ze starego komputera dyskietki, a w kolejnej wpada do domu, w którym znajduje ciało konającej żony. Ktoś komu nie na rękę było wyciąganie na światło dzienne starej sprawy, zabija Farrowowi żonę i synka (drugi jest w szoku) i bezczelnie wrabia go w tę zbrodnię. Dziwnym zbiegiem okoliczności detektywowi udaje się uciec podczas transportu, by mógł udowodnić swoją niewinność. Od tej pory nasz bohater musi prowadzić własne dochodzenie, a jednocześnie radzić sobie z pościgiem kolegów policjantów, którzy, przekonani o tym, że z zimna krwią zabił swoich bliskich, mogą go pochwycić w każdej chwili.

Skomentuj

Salem

Oj mieliśmy wielkie nadzieje i oczekiwania! Spodziewał się człowiek intrygującego widowiska z mroczną historią czarownic w roli głównej. Tymczasem otrzymaliśmy dość tanie, płaskie i banalne widowisko z całą galerią irytujących postaci, czyli kolejny serial przy którym trzeba się od początku pocieszać, że może jeszcze się rozkręci, ,,dajmy mu jeszcze szansę, może od następnego odcinka…” i tak dopóki go nie zdejmą z anteny. W moim mniemaniu Salem może spodobać się tylko widzom bez wielkich oczekiwań, którzy chcą sobie zafundować trochę kiczowatej rozrywki w pseudo historycznym klimacie. Na coś ambitniejszego raczej już się te czarownice i łowcy nie zdobędą. Już lepiej dalej oglądać Supernaturala; też jest banalnie, ale z dystansem i humorem.

6 komentarzy