Pomiń zawartość →

Miesiąc: marzec 2014

Snowpiercer: Arka przyszłości

Nie zainteresowałabym się tym filmem gdyby nie wspaniała Tilda Swinton, grająca tu jedną z ważnych ról. Myślę, że każdy kto widział zapowiedzi lub choćby pojedyncze zdjęcia z planu, mnie zrozumie. Choć przed ekran przyciągnęła mnie wyłącznie ciekawość dotycząca charakteryzacji (jak to możliwe, że z czarującego ufoludka zrobili taką maszkarę?) to z zaskoczeniem przyznaję, że otrzymałam więcej niż się spodziewałam. To nie jest zwykłe Sci-Fi, ale poważne kino, choć przyprawione spora dawką dość absurdalnego poczucia humoru i groteskowych okrucieństw.

Skomentuj

Those Who Kill

Those-who-killA to pech! Akurat, gdy mi się serial spodobał ściągają go z anteny z powodu zbyt małej oglądalności. A tak się dobrze zapowiadało. Z wszystkich innych najbliżej chyba było tej produkcji do The Killing. Mamy złożoną kobiecą postać, makabryczne zbrodnie, a do tego brzydkie amerykańskie miasto tonące w szarości i strugach deszczu. Czemu ludzie nie mieliby chcieć tego oglądać. Mam cichą nadzieję, że stacja A&E jeszcze się namyśli i wznowi produkcję, ponieważ Those Who Kill jakoś wyjątkowo dobrze zapełniają pustkę po amerykańskim The Killing, co niestety nie udało się oryginalnej (i strasznie nudnej) wersji skandynawskiej.

Skomentuj

Ściana (Die Wand)

Zamysł tego filmu jest prosty i bardzo przypomina pewien nieudany serial na motywach powieści Stephena Kinga (pamiętacie jeszcze Pod kopułą). Otóż mamy panią w średnim wieku (Martina Gedeck), która wraz z parą swoich znajomych i ich psem przyjeżdża w pewien piękny majowy dzień do myśliwskiej chatki w austriackich górach. Pani i pies odpoczywają, a znajomi na chwilę idą do wsi po zakupy i znikają na dobre. Następnego dnia okazuje się, że dolinę, w której znajduje się chatka otacza niby szklana niewidzialna ściana. Świat za ścianą się zatrzymał (ludzie zamarli lub zmarli), a nieszczęsna kobieta została uwięziona, na szczęście, na całkiem sporym obszarze górskim, który jest w stanie ją wyżywić.

2 komentarze

Zjadanie zwierząt Jonathana Safrana Foera

Zjadanie zwierząt to kolejna pozycja obowiązkowa na liście ważnych książek, które powinien przeczytać nie tylko każdy weganin czy wegetarianin, ale przede wszystkim każdy świadomy konsument. Autor opisuje w niej swoją drogę od wszystkożercy do weganina współprojektującego rzeźnię. Może brzmieć to zaskakujące, ale nie jest to książka o tym, że zjadanie zwierząt jest zwyczajnie złe (bo jest!) w warunkach kiedy możemy się bez mięsa obejść, ale przede wszystkim o tym, jak potworną rzeczą dla zdrowia i życia zwierząt, ludzi i planety jest chów przemysłowy.

2 komentarze

Wielkie piękno

7592862.3By móc w pełni cieszyć się oglądaniem Wielkiego piękna najlepiej w ogóle wyłączyć rozum na te dwie godziny. Analizowanie związków przyczynowo-skutkowych oraz doszukiwanie się licznych nawiązań do wcześniejszych wielkich włoskich filmów (ciągła dyskusja ze Słodkim życiem Felliniego) tylko wam popsuje radość z oglądania tego dziwnego, ale ożywczo przyjemnego obrazu. Tak przynajmniej było w moim przypadku: bezrefleksyjny zachwyt i chłonięcie wszystkiego co pojawia się na ekranie dało niesamowite poczucie radości, jakie nawiedza mnie tylko podczas obcowania z naprawdę pięknymi rzeczami (lub po prostu z kiczem, który wydaje się piękny w mojej dziecinnej wyobraźni).

2 komentarze

Pod skórą Michela Fabera

Z ogromną radością przyjęłam fakt, iż niedługo będziemy mogli obejrzeć ekranizację niezwykłej powieści Michela Fabera pt. Pod skórą. Mojej radości nie mąci nawet to, że rolę główną powierzono Scarlett Johansson, chociaż wolałabym, żeby grał tu ktokolwiek inny. Od razu zaznaczę, że jeżeli jeszcze nie czytaliście, a chcecie mieć niespodziankę podczas lektury lub oglądania seansu, nie czytajcie dalej, bo mogę za bardzo zagłębić się w temat. Może wydać się to dziwne, ale będzie to notka z gatunku ciekawostek kulinarnych, ponieważ oprócz wszechmocy, kosmicznych najazdów na Ziemię czy też walki płci, jedzenie ma dla tej fabuły wyjątkowe znaczenie.

Komentarz

The Take

Oglądając The Take żałuję mocno tylko dwóch rzeczy: tego, że ten serial ma tylko 4 odcinki i tego, że nikt mi wcześniej o nim nie powiedział. Ta produkcja jest fantastyczna! Jest jak angielski Ojciec chrzestny albo inne Chłopaki z ferajny. Jest tu wszystko, co może zapewnić widzowi ekstremalne emocje i to bez efektów specjalnych. Mamy mocną akcję, intrygi, seks i przemoc, a do tego wszystkiego elektryzujące dialogi, świetną muzykę i charakteryzację. Taki serial to prawdziwa uczta dla oczu i mózgu serialomaniaków.

Komentarz

Tajemnica Filomeny (Philomena)

Choć jest to bez wątpienia kino najwyższej klasy, to jednak Tajemnica Filomeny do moich ulubionych filmów ostatnich miesięcy zdecydowanie nie należy. Co prawda grają tu najlepsi brytyjscy aktorzy, a każdy szczegół został dopracowany z największą precyzją, to jednak sama Filomena jest bohaterką, której nie potrafiłam polubić, która działała mi strasznie na nerwy i której nawet przez chwilę nie współczułam. Muszę przyznać jednak, że moje negatywne odczucia w stosunku do głównej bohaterki, to wielki sukces aktorski Judi Dench, której zapewne nie łatwo było wcielić się w postać tak naiwną i głupią, choć też prostoduszną i dobrą. Przysięgam, że podczas oglądania miałam nerwy napięte jak postronki i walczyłam z chęcią rzucenia czymś w ekran, tak mnie matczyna Filomena denerwowała. Podejrzewam, że zupełnie inaczej film oceniają na przykład matki, do których wyrozumiałego i współczującego serca był adresowany ten obraz (a przynajmniej takie ma podejrzenia).

Skomentuj

Kamienie na szaniec

Zupełnie nie rozumiem pozytywnych opinii na temat tego filmu. Za dobry odbiór najnowszego dzieła Roberta Glińskiego winię albo żartownisiów, którzy w makabrycznie przewrotny sposób piszą i mówią coś odwrotnego do tego co myślą, albo też ludzi od promocji, którym zapłacono za wychwalanie ,,unowocześnionej” wersji opowieści napisanej przez Aleksandra Kamińskiego. Jeśli trzeba aż tak kastrować mity narodowe, by trafiły do wyobraźni młodego widza, to chyba współczesna młodzież jest jeszcze gorsza niż do tej pory myślałam (a słowo daję, że mam o osobach poniżej 20 roku życia naprawdę nie najlepsze zdanie). Nieporadność, żenada, masakra – to te słowa powinny pojawiać się w recenzjach Kamieni na szaniec, zamiast niewiarygodnych zachwytów.

5 komentarzy

Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta autorstwa Davida Mitchella

Odkąd przeczytałam o tej książce na moim ulubionym literackim blogu Miasto Książek, zaczęłam odkładać fundusze na zakup tej powieści, no i w zeszłym tygodniu w końcu się udało (Tysiąc jesieni kosztuje tyle co 3 obiady). Właściwie nie trzeba było mnie za bardzo zachęcać. Wystarczy wspomnieć, że coś dzieje się w Japonii, a ja to z pewnością przeczytam (wstyd się przyznać, ale nawet Wyznania gejszy mi się podobały). Największym komplementem, na jaki mogę się zdobyć na temat tej książki jest to, że z pewnością gdyby była lekturą szkolną, nikt by jej nie czytał. Mam nadzieję, że zachęciłam w ten sposób czytelników, którzy lubią być porwani do zamkniętego uniwersum z przeszłości, w którym egzotyka miesza się z filozofią i mistyką, a każda scena, każde słowo ma idealnie dobrane miejsce i głębokie znaczenie. Ten zaskakujący epos, który z pewnością przyniesie autorowi sławę większą niż poprzedni Atlas chmur, jest (może tylko w mojej wyobraźni) spokrewniony z naszą polską Lalką, czyli powieścią zbyt inteligentną, złożoną i tajemniczą, by czytały ją niewprawne nastolatki w szkolnych ławkach.

Skomentuj