Pomiń zawartość →

Miesiąc: lipiec 2013

Jack Reacher: Jednym strzałem

Pamięta ktoś jeszcze Toma Cruise’a ? Tak, to ten przystojny, niewysoki facecik opętany religią scjentologiczną, którego pełno w gazetach o celebrytach. Niektórzy znają go także jako męża Katie Holmes, który ją dręczył przez lata i stosował bardzo dziwne metody wychowawcze względem ich córki Suri (tradycyjne amerykańskie imię; no nie mogła być przecież gorsza od Shiloh Jolie-Pitt). Ale czy ktoś jeszcze ogląda filmy, w których gra ten utalentowany aktor? Raczej nie bardzo i dzięki Jackowi Reacherowi wiem już dlaczego. W filmie opartym na książce Lee Childa, który stworzył aż 17 niezbyt dobrych, ale chętnie czytanych powieści o genialnym i tajemniczym żandarmie, zawarte są wszystkie atrybuty przebrzmiałej męskości, której symbolem był właśnie Tomek Cruise jeszcze w latach 90-tych.

Komentarz

1000 lat po Ziemi

A mówili mi ,,Nie oglądaj tego filmu”. Ostrzegały mnie setki negatywnych recenzji i tysiące komentarzy rozczarowanych widzów, którzy już po kilku minutach seansu zorientowali się, że wszystko co najlepsze znalazło się w zapowiedziach. Nie posłuchałam i teraz jakoś muszę przeboleć te dwie godziny wyrwane z życia. Pocieszam się myślą, że (zapewne dlatego, iż film był w zamyśle familijny) nie był na tyle okropny by pozostawić w mojej pamięci trwały ślad. Za tydzień nie będę pamiętała pewno nawet kto tam gra, a tymczasem… Tymczasem pamiętam i już wam mówię, jakie rozczarowanie mnie spotkało. Tak w skrócie to wypada stwierdzić, że tak by wyglądał Pan Kleks w Kosmosie, gdyby Piotr Fronczewski miał nastoletniego syna z ambicjami aktorskimi. Nawet już to widzę oczyma wyobraźni, a wizja szczególnie się wyostrza na pomyśle by zamiast generała Cyphera Raige’a (no co to za imię Cyfer?) głównym bohaterem był, jeśli nie sam Ambroży Kleks, to może komandor Max Benson. I jeszcze wam powiem, że film by na tym zyskał.

Skomentuj

Biała królowa Phillippy Gregory

Chcecie się raz na zawsze zrazić do brytyjskiej kultury i historii? Za mało wam w mediach opowieści o współczesnym Royal Baby? Macie poważne problemy z zasypianiem i szukacie skutecznego usypiacza? W takim razie musicie sięgnąć po Białą Królową Philippy Gregory. Innym serdecznie nie polecam. Ci, którzy tak jak ja zaczęli oglądać nowy serial, klimatem przypominający Tudorów, będą bardzo zawiedzeni tym, jak mało uroku i wciągającej akcji telewizyjnej ekranizacji zawiera książkowy oryginał. Słowo daję, że do tej pory sądziłam, że taki na przykład Ken Follett nie jest szczególnie utalentowanym autorem powieści historycznej, ale ciekawego prowadzenia wątków i równoważenia historii, sensacji i romansu, Filipa Gregoria mogłaby się u niego uczyć ( a i tak pewno nie osiągnęłaby ze swym marniutkim talentem tych ,,wyżyn” co autor Filarów ziemi.

Komentarz

Wspaniała

Wspaniała to kolejna francuska komedia romantyczna zalewająca widzów ogromem wdzięku i bardzo pozytywnych doznań estetycznych. Może nie jest to jakiś wybitny obraz, ale z pewnością dość oryginalny. Wspaniała to produkcja retro, której akcja toczy się w latach 50. Główną bohaterką jest śliczna Rose (Déborah François), której jedyną szansą na wydostanie się z zapyziałej (choć przytulnej i uroczej) prowincji jest zostanie sekretarką w dużym mieście, co jej się w końcu udaje. Dziewczyna zatrudnia się w biurze agenta ubezpieczeń Louisa (Romain Duris), który od razu widzi, że roztrzepana trzpiotka nie nadaje się do pracy w biurze. Czemu jednak ją zatrudnia? Okazuje się, że jedynym, ale za to wielkim, talentem Rose jest błyskawiczne pisanie na maszynie. Gdy drobna blondyneczka (wyglądająca jak klon Mii Wasikowski) siada przy maszynie do pisania i zaczyna stukać, wstępują w nią jakieś tajemnicze pisarskie demony. Urzeczony i trochę już zakochany Louis postanawia zgłosić podopieczną do zawodów w błyskawicznym pisaniu, które z niewiadomych w sumie względów, są szalenie popularne w retro Francji.

Skomentuj

Gorący towar

Nie mogłam sobie odmówić przyjemności obejrzenia The Heat, zwłaszcza, że tę komedię niby kryminalną wyreżyserował Paul Feig, reżyser moich ulubionych Druhen (tak, nie wstydzę się przyznać, że oglądałam Druhny z 50 i obejrzę pewno jeszcze ze 100). Muszę przyznać, że były to najprzyjemniej spędzone chwile w kinie od wielu miesięcy, choć dziewczyna w fotelu obok dziwnie pachniała, a kobieta po lewej komentował ekranową akcję komuś do słuchawki. Wszystkie seansowe niedogodności ginęły w salwach niepohamowanego śmiechu, a trzeba przyznać, że naprawdę rzadko się słyszy takie wybuchy nieposkromionej wesołości. The Heat nie jest żadnym wybitnym dziełem, nie ma tu za wiele golizny, a scenariusz trudno by nazwać oryginalnym, jednak ta produkcja doskonale spełnia swoje zadanie, czyli po prostu rozśmiesza i to nie zawsze w rubaszny, obleśny sposób. Coś czuję, że właśnie znalazłam kolejny niezawodny film na wieczory po naprawdę złych dniach. Patrząc na to co wyczyniają na ekranie dwie stuknięte przedstawicielki prawa, po prostu nie można się nie uśmiechnąć.

3 komentarze

Orange Is the New Black

Aż trudno mi uwierzyć, że to co zobaczyłam na ekranie, jest serialową adaptacją autentycznych wspomnień niejakiej Piper Kerman, która podobnie jak bohaterka nowej produkcji Netflixu, również miała bardzo ciekawe przygody w damskim więzieniu. Oglądając więzienne perypetie serialowej Piper Chapman, na początku można odnieść wrażenie, że to jedna z tych mało realistycznych opowieści, gdzie wszystko się podejrzanie dziwnie układa wbrew oczekiwaniom głównej bohaterki, co zazwyczaj bardzo śmieszy widzów. Tymczasem, to, co prawda ubarwiona, ale jednak prawda. Główną postacią ,,modowej” opowieści o tym, że pomarańczowy jest nowym czarnym (przynajmniej podczas rocznego odsiadywania wyroku) jest dobrze sytuowana blond paniusia z Nowego Jorku (oczywiście!). Piper Chapman (Taylor Schilling) ma wszystko – urodę, świetną pracę i ukochanego narzeczonego. Wszystko się jednak burzy, a sama Piper trafia do więzienia, na skutek ujawnienia jej starego wstydliwego sekretu.

3 komentarze

Świat według Mindy

Tego rodzaju seriale albo bardzo się lubi, albo się ich wprost nienawidzi. Wśród nienawistników z pewnością znajdą się głównie panowie, dla których babskie pogaduchy i podejmowanie życiowych decyzji w oparciu o logikę romantycznych komedii z Meg Ryan, to kiepski pomysł do sfilmowania. Z ich perspektywy The Mindy Project może wyglądać mniej więcej tak:

Skomentuj

The Bridge: Na granicy

Długo oczekiwany The Bridge nie powala, jednak z pewnością jest to interesująca historia, nie grzesząca jednak pomysłowością czy dynamiką akcji. Widać wyraźnie, że filmowcy próbują coś zyskać na fali popularności skandynawskich kryminałów (które zdecydowanie lepiej oglądać niż czytać), i póki co widzowie na tym korzystają. Nie dziwi pewno, że jak już zaadaptowano Forbrydelsen na The Killing, to zabrano się zaraz także za Most nad Sundem i zrobiono z tego The Bridge. Dziwić może raczej duże podobieństwo obu amerykańskich produkcji (Na granicy i Dochodzenia), sprawiające, że momentami oglądamy wprost bliźniacze ujęcia miejsc zbrodni (głównie udekorowane dziewczęcymi ciałami) oraz słuchamy pourywanych dialogów prowadzonych w samochodzie. Nawet muzyka jakaś taka znajoma, ale naprawdę nie szkodzi. The Bridge okazał się na tyle ciekawy, że z pewnością setki widzów nie mogą się już doczekać kolejnych odcinków.

2 komentarze

Rodzina Borgiów Mario Puzo

Wszyscy czytają Borgiów, czytam i ja. Czytam, a właściwie już przeczytałam, i nie jestem zachwycona. Zapewne nikogo nie zdziwi moje stwierdzenie, że Mario Puzo nie był wybitnym pisarzem. Oczywiście, przyznaję, że miał wiele ciekawych zamysłów twórczych, znakomicie wypadających na ekranie, ale literatura to raczej marna. Autor Ojca chrzestnego miał ewidentne problemy ze zrównoważeniem wątków fabularnych i ustaleniem porządku akcji. Czytanie dokończonych pośmiertnie przez jego żonę Borgiów było jak czytanie scenariusza niezbyt atrakcyjnej produkcji klasy B lub C, słowem czegoś, co wydaje się od razu na DVD. Oczywiście nie zamierzam porównywać popularnego serialu z literackim oryginałem i wytykać co zostało przeinaczone (czyli popularne ,,nie tak jak w książce”), ale nie mogę się oprzeć pokusie by nie napisać, że to, co pokazano nam na ekranie, to totalne arcydzieło, zwłaszcza pod względem formalnym, w porównaniu z tym, z czym stykamy się na kartach powieści o pierwszej rodzinie mafijnej Italii.

Skomentuj

Ten Inch Hero

Ten Inch Hero / Jensen AcklesOd razu może zaznaczę, że osoby, które nie oglądają Supernaturala, nie powinny dalej czytać. Jeśli jesteście zbyt poważni i ,,intelektualni” na to by przez lata śledzić absurdalne perypetie dwóch dziwacznie niepodobnych braci Winchesterów, którzy w swojej egzorcystycznej misji uwalniają świat od demonów, duchów, wampirów, lewiatanów i zbuntowanych aniołów, to sio mi stąd. Jeżeli jednak rozumiecie, dlaczego Jensen Ackles (skrzyżowanie Dolpha Lundgrena z lalką Barbie) jest aktorskim fenomenem, koniecznie musicie obejrzeć inne filmy z jego udziałem i naprawdę dobrze jest zacząć od Ten Inch Hero.

Skomentuj