Pomiń zawartość →

Agata Tuszyńska, Oskarżona: Wiera Gran (audiobook czytany przez Annę Polony)

Oto kolejny audiobook, dzięki któremu mogłam nadrobić zaległości lekturowe. Bardzo lubię twórczość Agaty Tuszyńskiej, zwłaszcza biografię Ireny Krzywickiej (dzięki której autorka była moim zdaniem dobrze przygotowana na stawienie czoła przedwojennej diwie), ale Oskarżona: Wiera Gran umknęła mi gdzieś na stosie innych książek i z czasem o niej zapomniałam. Na szczęście mamy audiobooki! W przerwach od lekkich letnich lektur przesłuchałam interpretację tekstu w wykonaniu Anny Polony i muszę powiedzieć, że jestem pozytywnie zaskoczona i zachwycona. Nie spodziewałam się, że to tak intrygująca książka.

Coś gorszego niż getto?

Życie Wiery Gran było naprawdę niezwykłe. Ta utalentowana pieśniarka rozpoczęła swoją karierę zaledwie dwa lata przed wybuchem drugiej wojny światowej i, wbrew wszystkiemu, kontynuowała występy w warszawskim getcie. Jej niski zmysłowy głos i wspaniała prezencja, w połączeniu z przebojowym repertuarem komponowanym przez największe muzyczne gwiazdy tamtych czasów, to była mieszanka, której słuchacze nie mogli się oprzeć. Niestety po wojnie, los był dla Wiery bardzo okrutny. Słuchając wyznań starej kobiety, dowiadujemy się o szoku, zawiści i poczuciu niesprawiedliwości, związanych z tym, że udało jej się przeżyć getto, podczas gdy tak wielu innych odeszło. Już w pierwszych miesiącach po wojnie zarzucano Wierze kolaborację z Niemcami, gdyż inaczej nikt nie mógł sobie wytłumaczyć fenomenu jej występów w kawiarni Sztuka. Całe dekady jej powojennego życia to nieustające próby udowodnienia swojej niewinności, niestety nieudane. Choć sąd (i to nie raz) uznał, że nie ma podstaw do uznania pieśniarki za kolaborantkę, jej żydowscy rodacy i tak nie dawali jej spokoju, dręcząc artystkę wszędzie tam, gdzie udawała się ze swymi występami.

Agata Tuszyńska nie podaje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jak to z Wierą Gran było. Jest to niemożliwe ze względu na zbyt małą liczbę świadków wydarzeń w getcie, brak dokumentów poświadczających zeznania Wiery, ale też i na mitomanię samej pieśniarki, która bardzo sugestywnie przekazuje swoją wersję prawdy. Słuchając jednak jej wyznań, byłam pewna, że jest niewinna, a jedynie społeczność żydowska, znajdując w niej idealnego kozła ofiarnego, upatrzyła sobie w niej ofiarę, symbol syndromu ocalonego. Wiera Gran jest jedną z tych, ,,które nie miały prawa przeżyć”.

O dziwo, nie dramatyczne perypetie wojenne Wiery i jej rodziny są tu najbardziej bolesną częścią historii (choć artystka straciła ukochaną matkę i dwie siostry), a to co zrobiono z tą nieszczęsną kobietą potem. Zaszczuta przez współwyznawców, skazana na samotność i tułaczkę po świecie, wreszcie straciła głos i zdrowe zmysły. Sporą część zapisków Tuszyńskiej zajmują paranoidalne relacje Wiery Gran wszędzie tropiącej konspirację i spiski, bojącej się nawet nieistniejących kamer i podsłuchów we własnym domu. Gdyby nie powojenni oskarżyciele (tak ośmieszający siebie nawzajem podczas parodii zeznań w procesie uniewinniającym Wierę) z wielkim Szpilmanem na czele, diwa z pewnością nie znalazłaby się w tak żałosnym położeniu. Jest coś bardzo przejmującego w tym jak opowiada o swoim nieszczęściu, słucha się tego ze ściśniętym sercem. Najgorsze było dla mnie to, że mimo wszystko, momentami naprawdę rozumiałam oskarżycieli.

Idealna ofiara

W wielu wywiadach promujących książkę, które teraz odkopuję w internecie razem z nagraniami piosenek Gran, Agata Tuszyńska zastanawia się, na czym polegała tajemnica tej rosyjskiej Żydówki prześladowanej przez polskich współwyznawców. Czemu akurat jej tak usilnie przez lata wmawiano kolaborację z Niemcami, mając jakby za złe, że przeżyła piekło getta? Mnie osobiście nie jest wcale trudno to pojąć. Z początku sama nie darzyłam bohaterki książki Tuszyńskiej zbytnią sympatią. Nawet stara i schorowana Gran ma w sobie coś irytującego, te fochy, maniery estradowej diwy i pozowanie na wielką damę, to dla wielu osób, w tym dla mnie, wystarczający powód do braku sympatii czy irytacji, choć niekoniecznie do wieloletnich prześladowań. Dziś wiele gwiazd się tak zachowuje, ale dzięki ich talentowi, jest im to wybaczane przez fanów. Może impertynencka wyższość i maniery, z którymi za młodu obnosiła się piękna i bogata gwiazda, to wystarczający powód do zawiści i chęci zemsty po wojnie, która tak nadwątliła nerwy każdego kto ją przeżył. Myślę, że prędzej chodziło o to, niż o jedno złamane serce Szpilmana, czy o to, że zazdrościł Gran powodzenia.

W miarę, jak wchodziłam głębiej w ten tekst, nauczyłam się lubić tę ekscentryczną staruszkę z wyrwą w duszy, ale i tak jeżyłam się za każdym razem, gdy słyszałam, że z zasady nigdy nikomu nie dziękowała (nawet mężowi, który uratował jej życie), czy że nie rozpamiętuje i nie opłakuje straty dziecka i licznych poronień. A już jej rozważania na tematy związane z seksem (szczególnie w nawiązaniu do małp) to zupełna przesada. Czegoś takiego się nie spodziewałam, ale w sumie dzięki nim, zobaczyłam, dziwnego bo dziwnego, ale prawdziwego człowieka.

Wspaniała Anna Polony!

Raz chociaż nieczytanie przed słuchaniem wyszło mi na dobre. Gdybym zabrała się za wersję papierową, to nie byłoby to samo. Anna Polony po mistrzowsku przeistacza się w rozchwianą emocjonalnie, chimeryczną, momentami zdziecinniałą, a czasem zmysłową artystkę. To jej głos, jej naśladowanie miękkiego wschodniego akcentu Gran i przedwojennej maniery polskiej mowy, przenosi nas w czasie do dwudziestolecia międzywojennego, a potem do getta. Snuta w ten sposób opowieść jest bardzo wiarygodna. Oczami duszy niemal widziałam tych wszystkich przedwojennych amantów, Szpilmana przy fortepianie, czy samą Gran (widzianą własnymi oczami) prezentującą niesamowite interpretacje piosenek na scenie i wykonującą swój słynny taniec dłoni. Anna Polony dała drugie życie wielkiej pieśniarce. Jakże wspaniale by było, gdyby tak jeszcze zechciała przeczytać na głos Wyznania gorszycielki.

Opublikowano w Audiobooki

Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *